W rundzie jesiennej Manuel Arboleda był żelaznym punktem obrony Lecha Poznań. Wtedy gdy grał, można było być pewnym, że „Kolejorz” nie straci wiele bramek. Wiosną jednak to się zmieniło. Coś w grze Kolumbijczyka się zacięła.
Mimo to jednak wystąpił on we wszystkich ośmiu meczach rozegranych wiosną przez Lecha. W tych spotkaniach mistrz Polski stracił pięć bramek, i nawet jeśli nie jest to zły wynik, to gra defensywna Lecha jest słaba. Duży wpływ na taką postawę obrony ma właśnie Arboleda.
Kolumbijczyk jest bardzo niepewny w swoich interwencjach. Często popełnia głupie błędy. Jeszcze nie tak dawno znakiem firmowych Manuela był spokój. Potrafił on przetrzymać piłkę blisko pola karnego, zablokować, odepchnąć ciałem, czy minął bez najmniejszych problemów. Teraz spokój przeraza się w coraz częstsze straty piłki, które są fatalne w skutkach.
Być może przyszły reprezentant Polski, coraz częściej lubi zapędzić się pod pole karne rywali. Zwykle robił to z wyczuciem, i tylko wtedy, gdy było to niezbędne, a Lech gonił wynik. Teraz bez względu na sytuację na boisku, decyzje Arboldy są chaotyczne.
Można przywołać tuta rewanżowe spotkanie ze Sportingiem Bragą. W pierwszej połowie, tuż przed stratą bramki, to właśnie Arboleda ruszył do ataku, stracił futbolówkę w środku pola. Konsekwencją tej decyzji była szybka kontra, brak obrońcy w polu karnym i strata pierwszej bramki przez Lechitów.
Podobne sytuacje miały miejsce podczas ostatniego meczu ligowego z Jagiellonią Białystok, kiedy to Kolumbijczyk zbyt często udawał się pod pole bramkowe Grzegorza Sandomierskiego, a w środku obrony Lecha tworzyła się luka, którą goście kilkakrotnie próbowali wykorzystać.
Wydaje się, że wiele, niestety, zepsuł nowy, lukratywny kontrakt dla Kolumbijczyka. Wcześniej, gdy jeszcze walczył o nową umowę, grał jak z nut. Teraz, gdy od jakiegoś czasu jest ona podpisana, Arboleda przestaje przypominać piłkarza z jesieni.
Warto dodać, że piłkarz, który stara się o polskie obywatelstwo miał być jedną z podpór środa defensywy naszej kadry podczas EURO 2012. Trener Franciszek Smuda bardzo na niego liczył i nadal liczy. Czy jest jednak sens powoływać Arboledę do kadry w takiej, bardzo przeciętnej, formie?