Kuba Wilk swoim poniedziałkowym występem dał sporo do myślenia trenerowi Mariuszowi Rumakowi. Piłkarz spisywany już na straty, czekający na możliwość odejścia w możliwie jak najszybszym terminie w Bełchatowie miał duży udział przy zdobyciu przez Lecha bramki. Zagrał dobre spotkanie, ale sęk w tym, że dał nim sygnał do tego, że może stanowić o sile tego zespołu, dać mu jakość.
Przezornie to brzmi, ponieważ był Wilk był już jedną nogą w innym klubie, w Poznaniu miał już nie zagrać i przestał łapać się nawet do osiemnastki meczowej. W niedzielę na ostatnim treningu przed meczem z GKS-em Bełchatów urazu doznał Ivan Djurdjević i to właśnie Kuba Wilk zastąpił Serba w kadrze meczowej. Niewiele wskazywało na to, że zagra, ale sytuacja na boisku wymagała postawienia na boisku na piłkarza ofensywnego.
Na ławce rezerwowych Mariusz Rumak miał Bartosza Bereszyńskiego, który na boisku pojawił się później, a także Vojo Ubiparipa, będącego ostatnio bez formy, oraz rzeczonego Kubę Wilka. I to pomocnik Lecha pojawił się na boisku po godzinie gry w Bełchatowie, gdy gościom gra w ogóle się nie układała. Wszedł, zrobił kilka akcji, dośrodkowywał, a jedna z nich zakończyła się bramką. Asysta na wagę trzech punktów.
Lechowi w tym spotkaniu niewiele się układało. Z kolei GKS radził sobie przyzwoicie. Stwarzał sytuacje i można powiedzieć, że z przebiegu gry to właśnie on zasługiwał na bramkę – co więcej – wisiała ona w powietrzu przez kilka ładnych minut, a gola zdobył „Kolejorz”. Piękny przerzut Gergo Lovrencica do Kuby Wilka, a ten w swoim stylu zacentrował wprost na głowę Bartka Ślusarskiego.
Co więc zrobić z tym Wilkiem. Wydaje się, że jego odejście z klubu jest przesądzone. W czerwcu pomocnikowi Lecha kończy się kontrakt, więc już zimą może porozumieć się z nowym pracodawcą. Może uda mu się odejść już zimą. Co jednak do tego czasu? Skoro piłkarz daje drużynie jakość, tzw. wartość dodaną, jak to mówią szkoleniowcy, to dlaczego nie dać mu kolejnej szansy. A może to sposób na odrodzenie Kuby Wilka?