– Trener nie jest w Polsce pół roku i nawet, jeśli nie mówi płynnie po polsku, to wie, o czym się pisze. To coś wkalkulowanego w ten fach – ocenia obecną sytuację Andrzej Dawidziuk, dyrektor sportowy Lecha Poznań.
Po piątkowej porażce wśród kibiców i w klubie zrobiło się nerwowo…
– Na pewno wynik meczu inauguracyjnego był dla nas daleki od oczekiwań. Liczyliśmy na zwycięstwo, a były ku temu mocne podstawy, ponieważ w okresie przygotowawczym ten zespół prezentował się dużo lepiej, niż to co pokazaliśmy w meczu z GKS-em. Po nim pozostał niedosyt piłkarzy, chociaż ich najbardziej, trenerów, sztabu szkoleniowego, a także kibiców. Wiedzieliśmy, że jesień była dla nas nieudana, ale szansa na realizację planów nie została zaprzepaszczona. W tej rundzie postanowiliśmy zrobić to, czego nie udało się w poprzedniej rundzie. Ja dalej w to wierzę i przygotowujemy się do meczu z Ruchem. To, czego nie udało się wywalczyć u siebie, chcemy zrobić w Chorzowie.
Do drużyny docierają jednak informacje o możliwej zmianie trenera…
– W tej chwili o tym nie rozmawiamy. Od tego jest zarząd i to on analizuje takie sytuacje. Dzisiaj trener pracuje i przygotowuje zespół do meczu z Ruchem.
Drużyna musi się przygotowywać do meczu, mając w głowie niepewną sytuację trenera. Musi to w jakiś sposób wpływać na nią…
– Na pewno jest inaczej. Zawsze, kiedy jest porażka, kiedy coś nie funkcjonuje jak powinno jest inaczej, natomiast ten zawód, profesja ma to do siebie, że trudno zagwarantować wynik. Na tym to polega, żeby nie popaść w marazm i pracować nad poprawą. Musimy stracone punkty odrobić w kolejnym meczu.
Jak traktować ten mecz z GKS-em Bełchatów. To wypadek przy pracy czy kontynuacja tego, co oglądaliśmy pod koniec rundy jesiennej?
– Można zinterpretować to dwojako – jako wypadek przy pracy, choć nie chciałbym o tym mówić, bo to nie jest nasza pierwsza porażka w sezonie. Chcieliśmy jej uniknąć i nie patrzę na to w ten sposób. Patrzę przez pryzmat gry i tego, co widziałem w Hiszpanii. Wszystko wskazywało na to, że inaugurująca będzie udana. W sporcie nie zawsze dwa plus dwa jest cztery, czasami są okoliczności, które decydują o tym, że nie uda się uzyskać korzystnego rezultatu. Ja wierzę, że to w najbliższym meczu uda nam się przywieść korzystny rezultat i myśleć o realizowaniu planu. Nie załamywałem rąk po jesieni i dalej tego nie robię, bo chcemy grać w europejskich pucharów przez ligę albo Puchar Polski. Robimy wszystko, aby tak się stało.
W poniedziałek i wtorek zespół trenował we Wronkach. Jak trener przygotowywał zespół do spotkania z Ruchem Chorzów po rozczarowującym wyniku piątkowego meczu…
– Szukanie usprawiedliwienia, że było trudne boisko nie jest właściwe, choć zespół atakujący na takim boisku ma trudniej. Te warunki nie do końca sprzyjające nie pomagały. Chcieliśmy wyciągnąć wnioski, żeby w momencie, gdy nie da się grać, jak chcemy znaleźć rozwiązanie tej sytuacje i inny sposób w momencie, gdy zawodnicy są już na boisku.
Jak trener odbiera spekulacje prasowe na temat jego zwolnienia. Komentuje jakoś je, mówi coś o tym?
– Na pewno docierają do niego te informacje. Trener nie jest w Polsce pół roku i nawet, jeśli nie mówi płynnie po polsku, to wie, o czym się pisze. To coś wkalkulowanego w ten fach. Ocena opinii publicznej jest rygorystyczna i pracując dla Lecha trzeba wiedzieć o wysokich oczekiwaniach. Trzeba umieć sobie radzić w takich momentach, panować nad sobą i nie popadać w panikę, a co gorsze pokazać, że przestaje się wierzyć w to, co się robi. Wtedy byłoby źle. Na dzisiaj trener robi wszystko, aby przygotować zespół do meczu z Ruchem jak najlepiej. Doświadczenie trenera i presja, z którą wcześniej sobie radził, jako zawodnik i trener zaowocuje tym, że będzie umiał wyciągnąć wnioski i pokazać to.
Po zawodnikach widać złość po tym meczu? Widać, że nie zagrali tak, jak tego po nich oczekiwano?
– Ta złość jest ogromna. Oni zdają sobie sprawę z tego. To nie był mecz, który przypomina spotkania z okresu przygotowawczego. Ten zespół potrafi grać i ma naprawdę możliwości, żeby wygrywać mecze. Tutaj nie udało się tego zademonstrować. Frustracja jest ogromna, a ona przekłada się na motywację i mam nadzieję, że piłkarze w Chorzowie pokaże jak jest.
A może piłkarze są zagłaskani?
– Zawodnicy nie są po to, żeby na nich krzyczeć. Trener nie jest od tego, aby wprowadzać dodatkowo nerwową atmosferę. Przede wszystkim oni są profesjonalistami, grają dla publiczności, dla takiego klubu jak Lecha. Czasami trzeba coś wyartykułować i przekazać w męskich słowach. Takie rozmowy jednak się odbywają w gronie zespołu, ale także indywidualnie. Trener na pewno podkreśla co jest złe, ale nie mówiłbym o zagłaskaniu zawodników, oni wykonują ciężki zawód i nie jest łatwo być w takiej sytuacji jak teraz. To jednak dorośli mężczyźni, sport jest dla twardych ludzi i na pewno nikt nie będzie się obrażał, jeśli po męsku się z nim porozmawia. To naturalne. Nie możemy pozwolić, żeby ktoś nas na boisku przepychał. Chcemy takie pojedynki wygrywać. Oni wiedzą, co to rywalizacja, walka i już to pokazywali. Są na pewno zdeterminowali, żeby zwyciężyć. Potrzebują czasami bodźca w postaci wzajemnej motywacji i dzieje się to w klubie. Wspólnie pracujemy na treningach, cieszymy się z sukcesów i wspólnie ponosimy porażkę.
Wracając na chwilę do trenera. Sytuację, w której teraz się znalazł można porównać do tej po meczu z Widzewem, gdzie po słabej grze Lech także przegrał? Można tak to odbierać?
– To są inne sytuacje. Tamta była diametralnie różna. Wtedy podsumowaliśmy rundę, dzisiaj runda się rozpoczęła i nie tak jak byśmy chcieli. Wszystko, co się dzieje wokół trenera i wokół zespołu jest jednak zrozumiałe.
Ile spotkań jest potrzebnych do oceny pracy wykonanej w okresie przygotowawczym. Po tym jednym meczu można wyciągnąć jakieś wnioski?
– Na pewno daleki jestem od oceny, że to prawdziwy Lech. Ja widziałem go w okresie przygotowawczym i nie jest to prawdziwa twarz tego zespołu.
Rywale w poprzedniej kolejce grali pod Lecha. Śląsk, Wisła i Legia straciły punktu. Jeśli plan związany z awansem do pucharów ma się powieść, to szans na jego realizację jest coraz mniej.
– Można powiedzieć, że Lech nie utrudnił zadania rywalom. Staram się być daleki od analizy tej sytuacji, nie zastanawiam się, co robią Legia, Śląsk i Wisła. Interesuje mnie teraz Ruch i zastanawiam się nad grą tej drużyny. Chcemy mieć jak największą wiedzę o słabych punktach tego zespołu.