Djurdjević: Nie ma z czego się cieszyć
- Wiedzieliśmy, że jedyną odpowiedź na naszą słabą grę będzie wygranie z ŁKS-em. Nie weszliśmy dobrze w meczu, ale gdy już strzeliliśmy to poszło w miarę łatwo. Od początku byliśmy nerwowi, bo była presja, aby wygrać. Po pierwszej bramce było nam trochę łatwiej – komentuje Ivan Djurdjević.
Serb zastąpił dzisiaj w bloku defensywnym Huberta Wołąkiewicza, który nie wystąpił z powodu urazu. – Ja jestem osobą, która jest gotowa do gry w każdym meczu. Jestem po to, aby siedzieć na ławce i zagrać, gdy będę musiał. Obojętnie kto pojawiłby się na boisku, dałby z siebie wszystko. To sprawa szkoleniowca, kto będzie grał. Ja muszę wykonywać swoją pracę – uważa.
Obrońca Lecha przyznał, że choć efektowne było dzisiejsze zwycięstwo, to jego styl nie był najlepszy. – W piłce można grać ładnie, ale tak się nie wygrywa. Czasami styl nie jest ważny, a trzy punkty. Chcemy wejść na szczyt, więc nie ma z czego się cieszyć, bo jeszcze przed nami wiele pracy. Przed nami ostatni mecz, który trzeba wygrać, aby pozostać w walce o tytuł. W Lechu tak jest, że nie ma euforii, bo każdy kolejny mecz jest dla nas niezwykle ważny – zaznacza.
Ivan przyznaje również, że szanuje opinię kibiców dotyczącą trenera. Ci w trakcie meczu, mimo wysokiego prowadzenia, domagali się zwolnienia Hiszpana. – Zawodnicy są od grania, zawsze na tym musza się skupić. Jeśli będziemy dobrze grali i wygrywali, to nie będzie problemu. To prawo kibiców, ich reakcja na to co się dzieję, a my ją szanujemy. Będziemy walczyć, aby zmienić obraz zespołu z ostatnich meczów, a dzisiaj zrobiliśmy ku temu pierwszy krok – twierdzi Serb.