Maciej Gajos pierwszy raz od prawie pół roku wpisał się na listę strzleców. Popularny Gajowy wczoraj zdobył bramkę na 1:0.
-W każdym meczu staram się znaleźć w polu karnym i liczę na wrzutki, czy kontry. Wcześniej też dochodziłem do tych sytuacji, ale brakowało szczęścia, jak chociażby w meczu z Piastem, gdzie obrońca wybił piłkę z lini bramkowej.
We wczorajszym spotkaniu już od pierwszej minuty Lech ruszył na bramkę Arki i w pierwszej minucie mógł zdobyć gola. – Pierwsza akcja pokazała po co przyjechaliśmy. Mogliśmy już na początku zdobyć gola; wydawało mi się, że Darko z Mają sobie przeszkodzili, bo obaj chcieli strzelać. Na szczęście kilka minut później piłka wpadła już do bramki – ocenia początek meczu Maciej Gajos. – Pozostało dobić mi piłkę wślizgiem, takie bramki też cieszą. Czasem o tych ładniejszych z bramkach z dystansu dłużej się mówi, jednak to się nie liczy.
Po zwycięstwie w Gdyni Kolejorz plasuje się na pierwszym miejscu w tabeli. – Chciałbym, aby to pierwsze miejsce było na koniec seoznu. Teraz trzeba do tego podejść ze spokojem. Zrobiliśmy swoje i czekamy na rozwój wydarzeń. Kolejne mecze będą również ważne, a o sukcecie mówić możemy na koniec sezonu – podkreśla pomocnik.
Podopieczni trenera Nicińskiego okazali się pierwszą ekipą, która strzeliła Lechowi gola. Ostatni raz piłkę z siatki Matus Putnocky wyciągał w grudniu, gdy bramkę z dystansu zdobył Marcin Budziński. – Cieszy, że ten gol padł przy wyniku 3:0 i nie musieliśmy gonić. Daliśmy się nieco zaskoczyć w drugiej połowie, ale potem strzeliliśmy czwartą bramkę i było już po meczu.