Nawet jeśli wypowiedzi w mediach nie są zgodne z prawdą, to dobrze byłoby gdyby były spójne i wzajemnie się nie wykluczały. Jednak nie zawsze tak się zdarza. Tym razem mała nieścisłość w związku z wypowiedziami trenera Mariusza Rumaka, a dotyczyła zawodników Lecha i ich przyszłości w klubie.
Nie ulega wątpliwości, że w ostatnim czasie najmniejsze powody do zadowolenia ma Dimitrije Injac. To kolejny w ostatnim czasie zasłużony zawodnik, z którym Lech Poznań nie przedłuży wygasającej umowy. Nie chcę wchodzić w kwestie związane z negocjacjami, ale pewne jest to, że Dima w Poznaniu chciał zostać, co wielokrotnie powtarzał, i liczył na to, że uda mu się dojść do porozumienia z przedstawicielami Lecha Poznań. O tym, że to się nie uda dowiedział się z mediów, gdy umowę z „Kolejorzem” podpisał Łukasz Trałka.
– Zawarliśmy dżentelmeńską umowę, ponieważ może zdarzyć się sytuacja, że zwiążemy się z innym zawodnikiem. Dzisiaj to się stało i zamyka to możliwość podpisania kontraktu z Dimą – zaznaczył trener.
Szkoleniowiec „Kolejorza” Mariusz Rumak podkreślał jednak, w kontekście przyszłości Jacka Kiełba i Jakuba Wilka, że chciałby osobiście przekazać zawodnikom wiadomość dotyczącą planów klubu względem ich szans na grę. Podobnie było, gdy mówił o ogłaszaniu osiemnastki meczowej. – Wpierw rozmawiam z piłkarzem, później z mediami – tłumaczył.
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że to hipokryzja, bo mówimy jedno, robimy drugie. Po drugie – kolejny raz okazano brak szacunku dla zawodnika, który zagrał 203 oficjalne mecze dla Lecha i posiada największą liczbę meczów spośród wszystkich zagranicznych piłkarzy w historii klubu.
Czyli co, nie zmienia się nic?