Korona — Lech: Wspaniała pogoń Lecha
Po pierwszej połowie sytuacja podopiecznych Mariusza Rumaka była bardzo trudna, ponieważ po bramkach Daniela Gołębiewskiego i Kamila Kuzery, Lech Poznań przegrywał 2:0. Po pięknym strzale Aleksandara Tonewa, nadzieje kibiców na korzystny wynik w Kielcach odżyły, a w doliczonym czasie gry bramkę na wagę jednego punktu zdobył Luis Henriquez.
Od samego początku do ofensywy przeszła Korona Kielce. W pierwszej sytuacji Jasmin Burić instynktownie interweniował przy główce Pawla Stano, ale chwilę później przy uderzeniu Daniela Gołębiewskiego był już bez szans i gospodarze prowadzili 1:0.
Podopieczni Mariusza Rumaka szybko chcieli odpowiedzieć na trafienie Korony. Chwilę później Mateusz Możdżeń wypuścił na prawym skrzydle Aleksandara Tonewa, a ten szukał w polu karnym Bartosza Ślusarskiego, ale jedyny napastnik Lecha w tym meczu zachował się zbyt biernie w szesnastce gospodarzy.
Szósty przed tą kolejką zespół T‑Mobile Ekstraklasy mimo że długimi fragmentami był w posiadaniu piłki, nie potrafił tego w żaden sposób wykorzystać. Gospodarze swoich szans szukali natomiast w kontratakach. Spotkanie jednak przede wszystkim toczyło się w środku pola.
Lech przeważał, a szczególnie aktywny w ofensywie był Aleksandar Tonew, który wykazywał sporo chęci do gry. Na nic jednak to się zdawało skoro jeszcze przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę Kamil Kuzera zdobył drugą bramkę dla Korony, wykorzystując dobrą centrę Tomasza Lisowskiego. Po chwili Maciej Korzym mógł zdobyć kolejną, ale bardzo dobrze interweniował Jasmin Burić.
Po przerwie trener Lecha zdecydował się desygnować na plac gry Artioma Rudneva, który zastąpił na boisku Vojo Ubiparipa. Obraz gry się nie zmienił, cały czas dominowali goście, którzy w 54. minucie doczekali się bramki kontaktowej, gdy fantastycznym uderzeniem pod poprzeczkę popisał się Aleksandar Tonew.
Po tym trafieniu piłkarze „Kolejorza” odżyli i z jeszcze większą ochotą przesuwali się pod strefę defensywną Korony. Bardzo wysoko wychodzili także obrońcy Lecha, natomiast podopieczni Leszka Ojrzyńskiego poza wysuniętym Maciejem Korzymem bronili dostępu do własnej bramki.
Gospodarze liczyć mogli jedynie na niebezpieczne kontrataki, ponieważ Lech ani śnił odać inicjatywę Koronie. Na kwadrans przed końcem meczu groźnie na bramkę Zbigniewa Małkowskiego strzelał Artiom Rudnev, który po dośrodkowaniu Semira Stilicia z rzutu rożnego poważnie zagroził Koronie, ale instynktowną interwencją popisał się golkiper Korony.
Im bliżej było do końca spotkania tym bardziej rozpaczliwie przed własnym polem karnym bronili się piłkarze z Kielc. Lechici do ostatnich chwil szukali okazji do zagrożenia bramce Korony Kielce, niebezpiecznym dośrodkowaniem, ale jeśli te miały już miejsce, to były zbyt niedokładne.
Jednak w doliczonym czasie gry jedno z nich, ku zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych na stadionie, wpadło do siatki gospodarzy. Semir Stilić zagrał do Luisa Henriqueza, a Panamczyk dośrodkował w pole karne i zdobył bramkę nad rękami bezradnie interweniującego Zbigniewa Małkowskiego.
Lech zremisował w Kielcach 2:2, choć po pierwszych 45 minutach przegrywał 0:2.
KORONA KIELCE — LECH POZNAŃ 2:2
BRAMKI: ‘3 Gołębiewski, ‘45 Kuzera — ‘54 Tonew, ‘90 Henriquez
Żółte kartki: Golański, Lech – Możdżeń, Ślusarski
KORONA: Małkowski — Golański, Stano, Kijanskas, Lisowski — Kuzera, Vuković, Jovanović, Sobolewski, Korzym (75. Jamróz) – Gołębiewski (61. Lech)
LECH: Burić — Kikut, Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez – Ubiparip (46. Rudnev), Możdżeń, Injac, Murawski, Tonew (82. Wolski) — Ślusarski (72. Stilić)