– Dużo się w tym tygodniu wydarzyło, ale nie będę o ty mówił. To zostanie u nas w szatni. Wszystko, co mieliśmy do powiedzenia, pokazaliśmy na boisku. Lech to jest Lech, zawsze jest taki sam, ale nie zawsze nam wychodzi – mówił po meczu z ŁKS-em Siergiej Kriwiec.
Białorusin zdobył pierwszą po długiej, bo trwającej aż 489 minut passie bez strzelonego gola. – Artiom zagrał mi bardzo dobrze, a mi wyszedł bardzo dobry strzał. Cieszymy się, że to się udało, bo długo to się nie udawało i to był dla nas ciężki okres. Wszystko dzisiaj nam wyszło, od początku do końca. W drugiej połowie też mieliśmy swoje sytuacje. Mam tylko nadzieję, że tak będzie dalej – uważa.
Lech jednak lepiej zaprezentował się w pierwszej połowie meczu. – On już wtedy się rozstrzygnął. Nie daliśmy szans, nawet najmniejszych ŁKS-owi. W drugiej połowie wyglądało to słabiej, ale gdy prowadzi się 4:0, to inaczej gra się też w ataku. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu świetna. Pokazaliśmy, że potrafimy grać – zaznaczył Siergiej Kriwiec.
Zawodnicy „Kolejorza” w tym tygodniu sporo pracowali, aby przełamać swoją niekorzystaną passę. – Było to widać na treningi, każdy był skoncentrowany. Nie wiedzieliśmy, jak wyjdzie nam kolejny mecz. Myślelismy, żeby wygrać. Chcieliśmy zdobyć trzy punkty, nawet gdyby mecz miałby zakończyć się wynikiem 1:0, a udało się zdobyć cztery gole – podkreślał.
Pomocnik Lecha był dzisiaj niezwykle aktywny. Kilka razy został solidnie poturbowany przez zawodników rywala. – Faktycznie, choć na początku tego nie zauważyłem, bo była duża adrenalina – przyznał.