Możdżeń: Fajnie by było zepsuć fetę Legii
W tym sezonie lechici nie potrafią wygrać z Pogoń Szczecin. Na trzy mecze odnieśli dwie porażki i jeden zaraz zremisowali – W pierwszej połowie stwarzaliśmy sobie okazje, zwłaszcza Szymek Pawłowski, Teo też miał szanse, a w drugiej połowie coś nam po prostu odcięło prąd. Od 70. minuty nie było z czego grać do przodu. Potem już każdy dawał z siebie ile mógł i wystarczyło to tylko na remis – przyznał po meczu Mateusz Możdżeń — Przed meczem mówiliśmy sobie, że to jest jedyny zespół, który odebrał nam punkty dwa razy w tym sezonie. Nie udało się i pretensje możemy mieć tylko do siebie.
W sobotnim meczu Możdżeń zastąpił w polu Łukasza Trałkę. Jak czuł się na nowej pozycji? – Starej-nowej można powiedzieć. W pierwszej połowie, gdy my atakowaliśmy fajnie to wyglądało, przy odrobinie szczęścia mogłem mieć nawet asystę, gdyby Łukasz uderzył inaczej. Od 70 minuty skupiliśmy się już bardziej na obronie, bo jeżeli nie można wygrać tego meczu to chociaż go zremisujmy. Widać było po chłopakach, że ciężko było się utrzymać na połowie Pogonii – skomentował mecz z Portowcami
Lechowi w tym sezonie zostały jeszcze dwa mecze. Środkowe z Ruchem oraz niedzielne z Legią. Jakie plany na te spotkania mają lechici? – Zostały dwa mecze i trzeba wycisnąć z siebie tyle ile się da. Fajnie by było zepsuć fetę Legii, zrobić im psikusa i wygrać w Warszawie. Jeszcze przed nami jest mecz z Ruchem, który też walczy o to wicemistrzostwo, a my chcemy je sobie zapewnić przed własną publicznością.
Zapewne inaczej wyglądałoby starcie z Portowcami, gdyby podopieczni Mariusza Rumaka przywieźli korzystny wynik z Gdańska – Byłoby na pewno większe ciśnienie, takie jak przed meczem w Gdańsku, gdy cały czas byliśmy w grze. W ogóle inaczej by wyglądał ten mecz, gdybyśmy pierwsi strzelili bramkę, bo jak pierwsi strzelamy to zazwyczaj wygrywamy te mecze.
Sytuacja w tym sezonie jest niemal identyczna do tej sprzed roku. Wtedy Lech przegrał na własnym stadionie z Podbeskidziem 0:2 i zapewnił Legii mistrzowski tytuł — Nie grałem w meczu z Podbeskidziem rok temu, ale patrząc na to z boku to mogę powiedzieć, że to był w pewien sposób mecz podobny do tego z Pogonią. Wtedy też mieliśmy sytuacje, których nie wykorzystaliśmy i to się na nas zemściło jeszcze w pierwszej połowie. Bliźniaczo to wyglądało i znów się pewnie skończy na wicemistrzostwie, drugi raz z rzędu. Po paru latach na pewno to się doceni, ale na dzień dzisiejszy uważam to za porażkę – kończy lechita