Strzelamy bramki, a o to przede wszystkim chodzi. Jeżeli się przegrywa 0:3 do przerwy to nie ma się nic do powiedzenia, a Jagiellonia w meczu z Górnikiem zdołała doprowadzić do remisu. My nie mieliśmy się nad czym zastanawiać tylko strzelać kolejne bramki , bo wiadomo, że jedna stracona bramka przy 3:0 działa na psychikę tego przyjezdnego zespołu – ocenił wczorajsze spotkanie Mateusz Możdżeń
W poprzednich meczach z Jagiellonią Kolejorzowi łatwo się nie grało, a przede wszystkim to białostoczanie byli bardziej skuteczni – Nie sądziłem, że będzie tak łatwo. W tygodniu mówiłem, że oni przyjadą tu nie tylko się bronić, ale zdobyć te trzy punkty, bo dla nich to było najważniejsze, przecież balansują między grupą spadkową, a mistrzowską. Nie mogli schować się za podwójną gardą i kontrować. Chyba to miało spory wpływa na ten wynik, bo próbowali z nami grać otwartą piłkę, a jak się to skończyło każdy wie. Czego nie dotknęliśmy z przodu to wpadało.
We wczorajszym spotkaniu lechitom wychodziło prawie wszystko. Prawie każdą akcję przodu zamieniali na bramkę – Można powiedzieć, że piłka nam siedziała. Szczególnie wykończenia akcji, przede wszystkim u Gergo, bo z trudnej sytuacji wpadło do bramki, to samo Daylon, ale tu z kolei nie wpadło, trafił Kownaś. Przy 4:0 te bramki wcale nie musiały padać, ale czego nie dotknęliśmy to wpadało. Ja też miałem przecież okazję i wielka szkoda, że nie trafiłem. Jeżeli skończyłoby się dwucyfrowym wynikiem to nikt nie miałby pretensji – ocenił dyspozycję strzelecką swoich kolegów
W meczu przeciwko Jagielloni Możdżeń nie tylko dobrze spisywał się w obronie, ale bardzo często podłączał się akcji ofensywny i miał kilka dobrych sytuacji – Miałem te sytuacje, ale nie tylko dzisiaj. My od dłuższego czasu tak właśnie gramy, że szybko chcemy strzelić bramkę. Mieliśmy pewność siebie fizyczną i psychiczną, dlatego kontrolowaliśmy to spotkanie. Przy prowadzeniu 3:0 zawodnik sobie może pozwolić na więcej.
Wczoraj obrońca Kolejorza grał u boku debiutującego w ekstraklasie Paulusa Arajuuriego. Jak Możdżeń ocenił występ Fina? – Nie było żadnych problemów w komunikacji. Ten rzut karny był taki naciągany, jednak sędzia go podyktował. Nie zwalałabym winy na Paulusa, bo jeden sędzia by jedenastkę dał, a inny nie. Jeżeli drużyna wygrywa i strzela sześć bramek to nie można mieć do nikogo żadnych pretensji. Błędy indywidualne się zdarzyły, ale ogólnie rzecz biorąc to występ pozytywny.
Możdżeń wczoraj był jedynym piłkarzem, który miał wykonywać rzuty wolne, bowiem kontuzja wykluczyła z gry Barrego Douglasa – Przed meczem w szatni koledzy mówili, ze mogę uderzać piłkę z dwóch stron, ale niestety nie było jak. Teo dzisiaj robił to, co do niego należało. Jednak zawsze szkoda, zwłaszcza dzisiaj, bo była ku temu okazja – zakończył