– Sytuacja jest faktycznie ciekawa. Po 9. kolejkach nic się jeszcze nie wyklarowało i nie ma trzech-czterech zespołów, które uciekły pozostałym. Trzeba wyrobić sobie dobrą pozycję jeszcze w najbliższych ośmiu meczach i jesień zakończyć na jak najlepszym miejscu – mówi w rozmowie z LechNews.pl, Mateusz Możdżeń.
LechNews.pl: Nie jest trochę żal, że koledzy są na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji, a ja siedzę w klubie i czekam na powołanie?
Mateusz Możdżeń: – Tych treningów nigdy nie za wiele. Trzeba się skupić na pracy, wyjdzie to na moją korzyść. Jeśli będę miał zagrać w kadrze, to tak się stanie. Nie niecierpliwie się.
Pierwszy raz w tym sezonie nie pojechałeś na zgrupowanie reprezentacji młodzieżowej. Treningi wyglądają nieco inaczej, niż gdy na treningach jest więcej zawodników…
– Na pewno, myślę, że większy nacisk sztab szkoleniowy kładzie na indywidualizację zajęć. Tego nigdy nie za wiele i można z tego wyciągnąć wiele korzyści. To wychodzi nam na dobre.
Sztab szkoleniowy może się Wam lepiej przyglądać i oceniać dyspozycję poszczególnych graczy. To chyba korzystne, możesz się pokazać przed trenerem?
– Więcej widać po powtórzeniach w małym gronie i różnych ćwiczeniach, gdy jest nas tylu. Oczywiście trener może dłużej przyjrzeć się poszczególnemu zawodnikowi. Trener na pewno, jak zawsze, wyciągnie wnioski z tych zajęć.
Dzisiaj (wtorek – przyp. red) trener Jose Mari Bakero zaaplikował Wam dawkę ćwiczeń, w których było widać, że bawicie się piłką. Chodzi o to, żeby gra sprawiała Wam radość…
– Właśnie, było tego ostatnio dużo. Ten kontakt z piłką wpływa na nas dobrze. Samo bieganie nie daje takiej przyjemności, jak prowadzenie piłki, strzały na bramkę.
Jak wykorzystasz najbliższe cztery dni wolnego?
– Wrócę do domu, bo nie byłem 2-3 miesiące. Nie było czasu, musiałem skupić się na grze. Jak jest wolne, to trzeba korzystać. Nie będę grał w piłkę, ale może pójdą zobaczyć mecz Ursusa. Nie byłem tam dawno, utrzymuje kontakt i znam kilku chłopaków. Trzeba zobaczyć, jak to teraz wygląda.
Atmosfera w zespole jest dobra, bo po wygranej z Cracovią wróciliście do czołówki tabeli…
– Zostaliśmy po tym meczu w czubie. W tabeli są małe różnice punktów i trzeba się trzymać czołówki, wygrywać kolejne mecze, a z czasem wrócić na swoje, pierwsze, miejsce.
W tej sytuacji nie można pozwolić sobie na jakieś błędy, bo dwa punkty mniej od Was, ma 9. w lidze Polonia Warszawa…
– Nie zwróciłem na to uwagi. Sytuacja jest faktycznie ciekawa. Po 9. kolejkach nic się jeszcze nie wyklarowało i nie ma trzech-czterech zespołów, które uciekły pozostałym. Trzeba wyrobić sobie dobrą pozycję jeszcze w najbliższych ośmiu meczach i jesień zakończyć na jak najlepszym miejscu.
Myślicie już powoli o meczu z Koroną, czy przygotowania do niego rozpoczynacie dopiero po krótkich urlopach?
– Jeszcze nie myślimy. Mamy kilka dni wolnego, odpocząć od piłki, złapać trochę świeżości i od poniedziałku ruszyć z przygotowaniami do tego spotkania.
Jak oceniać Koronę Kielce? Mają bardzo dobry początek sezonu
– W tamtym sezonie też tak zaczęli. Prędzej czy później opadną i moim zdaniem nie wrócą do tej formy. Teraz grają dobrze, są niepokonani, wygrali kolejny mecz. Przyjadą nastawieni na zwycięstwo, nie będą chcieli też przegrać.
Lechowi grało się do tej pory z tym zespołem dobrze…
– Nie przegraliśmy z Koroną, jak tutaj jestem, jeśli dobrze pamiętam. Nawet, gdy zdarzyło mi się grać na prawej obronie, więc coś w tym jest.
Podczas meczu z Cracovią zagraliście w pomocy czterema, a nawet pięcioma zawodnikami, którzy bardzo dobrze czują się w środku pola. Myślisz, że jest to sposób na rozmontowanie defensywy rywali?
– W takiej sytuacji jest równowaga, trzymamy się środka pola. Każdy gra tam jak lubi i jest to jakiś patent na rywala. Jednak, jeśli Korona oglądała mecz z Cracovią, to z tej sytuacji na pewno wyciągnie wnioski i będzie starała się nam przeszkodzić. Zobaczymy też, co nasz trener wymyśli na następny mecz.
Jak wygląda Wasza współpraca w takiej sytuacji? Wiele zależy od wspólnego zrozumienia…
– Czujemy się dobrze. Najważniejsza jest duża ruchliwości, wychodzimy często po piłkę. Robimy dużo szumu, to nasz duży atut w ofensywie. Nie ma różnicy, który z nas zejdzie na prawą czy lewą stronę. Ja mogę zagrać w środku, później zejść na lewą stronę, wtedy Siergiej wejdzie na moją pozycję, a za chwilę wymieni się z Semirem. Z tego wychodzą same korzyści.
Dla Ciebie ten sezon jest bardzo udany. Na swoim koncie masz już bramkę, asystowałeś. W czym tkwi tajemnica Twojego sukcesu?
– Zdecydowanie więcej gram, spędzam na boisku więcej czasu. Już do tej pory rozegrałem chyba więcej minut, niż w całym poprzednim sezonie. Forma rośnie i trzeba pracować nad tym, aby było tak cały czas. Cieszę się z mojej wysokiej dyspozycji.
W kadrze jest kilku młodych piłkarzy, którzy systematycznie dostają swoją szansę. Jesteś Ty, Marcin Kamiński, w kolejce jest Wojtek Golla…
– Wojtek czeka i musi dużo i ciężko pracować na treningach, bo trener to widzi. Przyjdzie jeszcze jego czas. Przyjdą, odpukać, kontuzje, kartki i wtedy będzie miał okazję zadebiutować.
Nie lepsze dla takiego zawodnika byłoby wypożyczenie?
– Na pewno, jeśli tam by grał, to tak. Ale nie ma takiej pewności. Jeśli trafiłby do zespołu Ekstraklasy to byłoby to wartościowe dla niego. Pozostaje jeszcze pytanie, czy jakiś klub będzie go chciał.
Sytuacja Jacka Kiełba pokazuje, że on w Kielcach odżył. W czterech meczach zdobył dwie bramki, asystował…
– Tak, tylko Jacek ma ok. 50 występów w lidze, a Wojtek do tej pory żadnego. Jemu łatwiej było też wrócić do Kielc, gdzie zaczynał swoją przygodę z Ekstraklasą. Nie ulega wątpliwości, że faktycznie złapał w Koronie wiatr w żagle.
Dzięki za rozmowę.
– Również dzięki.
rozmawiał Mateusz Szymandera