Nowa miotła zebrała pierwszy brud. Remis z Ruchem po ciężkim spotkaniu
Lech Poznań zremisował z Ruchem Chorzów 2:2, chociaż zapowiadało się, że to będzie kolejna porażka mistrza Polski. „Kolejorz” zdobył pierwsze punkty od czterech meczów, co jest dobrym prognostykiem, ale nie takim, który zadowoli sympatyków poznańskiej drużyny.
Można by pomyśleć, że wraz z nowym trenerem przyjdą i nowe, lepsze wyniki. Początek jednak nie był tej tezy najlepszym przykładem. Już w pierwszej minucie Jasmin Burić musiał wyciągać piłkę z siatki. Do rzutu wolnego podszedł Lipski, który idealnie dośrodkował do Stępińskiego. Napastnik „Niebieskich” znajdował się w strefie Arajuuriego, więc to Fina należy winić za stratę tej bramki.
Po pierwszym ciosie ze strony podopiecznych trenera Fornalika, ciężko było doszukiwać się jakiś zmian w postawie lechitów. Każdy zgodzi się, że stracona bramka w pierwszej minucie mocno boli, jednak przez kolejne 25. minut kompletnie nic nie działo się pod bramką Putnockiego, co definitywnie wskazywało na brak pomysłu na grę. Każdy z piłkarzy Lecha oddawał futbolówkę koledze myśląc, że ten „wykombinuje” z nią coś ciekawszego.
To się jednak nie udało, a po 25. minutach było jeszcze gorzej. Kolejny rzut wolny i kolejny gol. Fakt, że wykonywany był z drugiej strony boiska, jednak aktorzy byli ci sami. Lipski, Stępiński i niestety Arajuuri.
W 38. minucie obecny mistrz Polski oddał drugi strzał na bramkę. Warty odnotowania, ponieważ naprawdę niewiele działo się w polu karnym Ruchu Chorzów.
Nadzieja w serca kibiców została wlana za sprawą Szymona Pawłowskiego w 41. minucie. Douglas rozegrał z nim krótki róg. Pomocnik „Kolejorza” obrócił się w stronę bramki, zawinął jednego zawodnika i jeszcze przed polem karnym miękko uderzył. Piłka zatrzepotała w bramce, mijając linie bramkową tuż pod poprzeczką. Przepiękne uderzenie Pawłowskiego trzeba zdecydowanie dodać do plusów dzisiejszego spotkania przy ulicy Bułgarskiej.
Druga połowa oferowała zgromadzonym dzisiaj kibicom więcej aspektu ofensywnego ze strony Lecha. W 54. minucie prawą stroną dryblował Jevtić, wszedł w pole karne i wyłożył piłkę Linettemu. Pomocnik Lecha spróbował technicznego strzału, ale na straży stał bramkarz „Niebieskich”.
W 75. minucie Pawłowski otrzymał długie podanie na skrzydło. Pomocnik „Kolejorza” obrócił się na zawodniku i zagrał na wolne pole do Kownackiego. Młody napastnik nie zdołał jednak wykorzystać tak wyśmienitej okazji i nie wpisał się na listę strzelców.
W 82. minucie Kamiński zdołał wyrównać po wielkim zamieszaniu w polu karnym. Kilku zawodników przed nim próbowało uderzać, ale nie były to skuteczne strzały.
Do końca spotkania nie udało się strzelić zwycięskiej bramki, chociaż było kilka okazji do tego. Nowy trener Lecha za wszelką cenę chciał wygrać swój pierwszy mecz, dlatego też ściągnął na ostatnie kilka minut obrońcę i wstawił za niego Formellę.
LECH POZNAŃ – RUCH CHORZÓW 2:2
Bramki:41’ Pawłowski, 82. Kamiński — 1’,25’ Stępiński,
Żółte kartki: Trałka, Kamiński; Konczowski
LECH: Burić – Ceesay [83. Formella], Kamiński, Arajuuri, Douglas – Linetty, Trałka – Lovrencsics [46. Jevtić], Gajos [46. Kownacki], Pawłowski – Hamalainen
RUCH: Putnocky – Konczowski, Koj, Cichocki, Zieńczuk – Urbańczyk [71. Iwański], Surma – Mazek, Lipski, Podgórski – Stępiński
Widzowie: 15 783