Panowie, powoli nam uciekają, pora zdobywać punkty
Lech od trzech spotkań nie wygrał i stracił pozycję lidera T‑Mobile Ekstraklasy, którą to bez najmniejszych kompleksów przejął prowadzony przez Oresta Lenczyka Śląsk Wrocław. Wicemistrz Polski konsekwentnie zbiera ligowe punkty, a „Kolejorz” ma z tym ostatnio spory problem. Pora jednak wziąć się do pracy, bo obecnie przewaga pomiędzy obiema ekipami wynosi już 10 punktów.
Co prawda Śląsk Wrocław rozegrał już mecz 14. kolejki rozgrywek i zainkasował po zwycięstwie z Jagiellonią Białystok trzy punkty, a Lecha czeka jeszcze mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała, ale i tak różnica punktowa na tym etapie rozgrywek jest już znacząca.
Przez długi czas o zajmowaniu pozycji lidera decydowały jedynie detale, takie jak liczba zdobytych bramek, ponieważ tę samą liczbę na swoim koncie miało kilka zespołów, a ewentualna porażka czy zwycięstwo skutkowało sporym spadkiem, bądź awansem w tabeli. Teraz jednak wszystko powoli zaczęło się zmieniać.
Zastanawialiśmy się, kiedy ten czas nastąpi i od czołowych zespołów, te nieco słabsze dzielić będzie jakaś większa różnica punktów, lecz chyba nie zamierzaliśmy tutaj mówić o Lechu. Śląsk nie gra porywającego futbolu, ale ma skutecznych zawodników, którzy systematycznie przede wszystkim zdobywają bramki, a to wystarczy do zdobywania kolejnych punktów, przy założeniu bardzo dobrej gry defensywy, z czego zawsze trener Orest Lenczyk słynął.
„Kolejorz” w tym sezonie już trochę poliderował, jednak jak pokazał przykład sprzed dwóch lat zajmowanie w trakcie, a co dopiero u progu sezonu, pierwszego miejsca nie jest gwarantem zdobycia tytułu. Lech dopiero po przedostatniej kolejce wówczas objął prowadzenie i zwycięstwo wystarczyło do upragnionego tytułu.
Sytuacja w lidze jest już, z perspektywy kibiców z Poznania, nieciekawa, choć jeszcze nie tragiczna. Warunkiem jest szybkie przebudzenie się i zdobywanie punktów. Do końca tego roku Lech rozegra cztery mecze, w tym trzy u siebie, z niezbyt, jak na polskie warunki wymagającymi piłkarski rywalami. Piłka jednak pokazała, że jest nieobliczalna, faworyt nie zawsze zwycięża, a swoją wyższość musi udowodnić tylko i wyłącznie na murawie.