W zeszłym, mistrzowskim sezonie defensywę Lecha tworzyła stabilna, niezmienna czwórka zawodników. Tomasz Kędziora, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri i Barry Douglas- 2 wychowanków i 2 nabytki zza granicy. Dwójka bocznych obrońców spełniało także wiele zadań związanych z grą w ofensywie. Dośrodkowania Kędziory i Douglasa, a także stałe fragmenty gry Szkota zdecydowanie przyczyniły się do mistrzowskiego tytułu. Aż 14 bramek w poprzednim sezonie były autorstwa tych czterech lechitów.
Późną jesienią zeszłego sezonu z wyjściowej jedenastki trenera Skorży przez Paulusa Arajuuriego wygryziony został Hubert Wołąkiewicz. Były kapitan Kolejorza opuścił następnie w zimowym okienku transferowym Poznań na rzecz rumuńskiego Giurgiu. Dla Paulusa była to szansa na odbudowanie zaufania kibiców, które nadszarpnął swoimi pierwszymi występami w koszulce Lecha. Widoczne było, że Fin ma doskonałe warunki fizyczne, choć brakowało mu jeszcze pewności siebie. Ową pewnością obrońca Lecha tryskał już w rundzie wiosennej minionego sezonu. Trzymał w garści defensywę Lecha i dyrygował, by ta traciła, jak najmniej bramek.
W tym samym okienku, w którym odszedł popularny „Żaba”, Lech pozyskał 25-letniego obrońcę- Tamasa Kadara. Węgier anonsowany był, jako były zawodnik Newcastle United i klubowy kolega Jonása Gutiérreza. Później Kadar złapał kontuzję, która przekreśliła jego przyszłość w Premier League. Lech zapłacił wtedy za lewonożnego stopera 450 tysięcy Euro- szukaliśmy zawodnika, który doda nam pewności, doda nam stabilizacji w defensywie- mówił po transferze dla Przeglądu Sportowego wiceprezes Lecha- Piotr Rutkowski.
Po ponad połowie roku, podczas której trwał okres aklimatyzacyjny w poznańskiej drużynie Tamas Kadar nie daje Lechowi, ani pewności, ani tym bardziej stabilizacji w defensywie. W obliczu kontuzji Paulusa Arajuuriego, miejsce w składzie obok Marcina Kamińskiego przypadło właśnie Węgrowi. W obecnym sezonie lechita popełnił już kilka karygodnych i kosztownych dla Kolejorza błędów. Gdyby dziecko zapytało mnie, co to znaczy, że jest czegoś dużo, odpowiedziałbym- Widzisz dziecko, dużo to jest mniej więcej tyle, ile błędów popełnia ostatnio Tamas Kadar.
Węgierski obrońca jest zupełnie innym zawodnikiem od Arajuuriego- ulubieńca kibiców z mistrzowskiej wiosny. Rosły Fin wykazywał się pewnością siebie i przekazywał ją całej defensywie trenera Macieja Skorży. Zapewniał stabilizację na własnej połowie i stanowił filar defensywy. Przy zawsze uśmiechniętym blondynie także Marcin Kamiński wyglądał znacznie pewniej niż przy Kadarze. Tamas to chaos, zagrania do rywali i bezsensowne oddalanie zagrożenia poprzez wybicia w aut. Jedyne, co jest stabilne i nienaruszone w Kadarze, to chyba tylko jego stercząca grzywka.
Tamas Kadar zawalił mecz z FC Basel, będąc winowajcą dwóch bramek dla rywali. Przy pierwszym golu Węgier najpierw zagrał główką do Luci Zuffiego, ten uderzył z mocnego woleja na bramkę Buricia. Bramkarz Lecha zdołał wybić strzał na rzut rożny, lecz po kornerze Szwajcarów Kadar nie przeciął lotu piłki i Lech stracił pierwszego gola. Bramka na 1:2 to także jego wina. W dziecinny sposób odpuścił walkę o piłkę i rezygnując z krycia Marca Janko pozwolił mu zapakować piłkę do bramki Lecha.
Obecna forma węgierskiego stopera prosi aż o jego ściągnięcie z boiska. Kibice powoli tracą nadzieję, że coś jeszcze po tym zawodniku w Lechu zostanie. Nikt nie powinien go oczywiście na zawsze skreślić. Kadarowi należy się jednak przerwa od gry w pierwszym składzie, bo pewna pozycja w składzie widocznie nie sprzyja jego rozwojowi. Trener Skorża nie ma za wielu alternatyw w związku z kontuzją Paulusa. Co prawda, Fin zaczął już treningi indywidualne, ale do powrotu do meczowej formy potrzebuje jeszcze co najmniej 3 tygodni. W szerokiej kadrze Lecha znajduje się jeszcze dwóch innych zawodników, którzy mogą zastąpić Tamasa. Zwarty i gotowy do gry jest Maciej Wilusz, a także wiele do udowodnienia poznańskiej publiczności ma Dariusz Dudka. Do niedawna był także Jan Bednarek, ale wychowanek Lecha został wypożyczony na rok do Górnika Łęczna. Nie mniej, zarówno Lech, jak i sam Kadar potrzebują rotacji w składzie. Maciej Wilusz czeka już chociażby na mecz w pierwszej drużynie Kolejorza od września roku 2014. Być może jest to idealny moment, by obrońcy Lecha zamienili się obecnymi zajęciami. Wilusz mógłby pokazać swoje umiejętności piłkarskie, a Kadar utrzymywać fotel rezerwowego w odpowiedniej, wysokiej temperaturze.