Trałka: Być może brakuje nam pazerności pod bramką
- W szatni nie działo się nic niepokojącego, nic innego, niż do tej pory. Tego, co stało się w tych pięciu minutach nie potrafię wytłumaczyć. Wychodzimy na drugą połowę i dostajemy bramkę, po chwili drugą. Nie wiem, nie powiem nic mądrego — mówił po meczu z Piastem Gliwice Łukasz Trałka.
Lechici podobnie jak w ostatnich dwóch wyjazdowych meczach szybko objęli prowadzenie. Kontrolują mecz w pierwszej części spotkania, a ich prowadzenie utrzymuje się do przerwie. W drugiej połowie natomiast gra wygląda zupełnie inaczej.
- Zawiedliśmy w ataku i obronie. Gdybyśmy byli skuteczni w defensywie, to byśmy wygrali. Z drugiej strony, gdybyśmy zagrali lepiej pod bramką przeciwnika, to zdobylibyśmy tyle bramek żeby wygrać. Wielokrotnie to już się zdarzało, że prowadzimy i nie potrafimy skutecznie obronić tego wyniku. Teraz przytrafiło się to kolejny raz — zaznacza pomocnik Lecha.
Jego zdaniem, to że Lech traci punkty w meczach wyjazdowych mimo prowadzenia, nie jest przypadkowe. — Musimy nad tym pracować, żeby znów wygrywać mecze. Ale taka sytuacja nie zmieni się od pstryknięcia palcami. Potrzeba czasu — tłumaczy Trałka.
Na konferencji po meczu trener Skorża powiedział, że jego zdaniem Lechowi brakuje zawodników, którzy będą walczyli. - Nie chcę oceniać tych słów. Jeśli trener tak czuje to tak widzi zespół i to jego opinia. Być może w naszym zespole brak pazerności na zdobywania bramek - uważa Lechita.
Zdaniem kapitana “Kolejorza” w takich meczach jak z Koroną, Śląskiem i Piastem zespołowi brakowało drugiej bramki. - Dzisiaj to by zamknęło mecz. Tym bardziej dziwię się, że nie potrafimy podwyższyć prowadzenia. Brakuje nam bramki dobijającej przeciwika. Gola zawsze można stracić — kończy Trałka.