Jeszcze na początku zgrupowania we Wronkach szkoleniowiec Lecha mówił, że po tym kilkudniowym obozie zadecyduje kto wyleci z zespołem na Półwysep Iberyjski. Ostatecznie jednak odrzucił tylko jednego zawodnika. I nie jest to jeden z czterech bramkarzy, choć do Hiszpanii polecieć miało ich trzech.
Decyzje Mariusza Rumaka mogą jednak mocno zaskakiwać. Bo po co do Hiszpanii leci Manuel Arboleda, który i tak nie ma szans na grę w meczach sparingowych? Pewnie bedzie biegał wokół boiska, a robić to może w Polsce. W innej sytuacji są Jasmin Burić i Marcin Kamiński, z których ten pierwszy na zgrupowaniu ma już zagrać, a ten drugi już ostatnio pojawił się na boisku.
Skoro trenerzy mieli tak wielki problem z wyborem zawodników, to mogli wziąć już Adama Gajdę, który w meczach kontrolnych nie zaprezentował się gorzej od Bartłomieja Olejniczaka, a jako jedyny nie został powołany na zgrupowanie. I nawet jeśli obaj nie mają szans na grę, to treningi z pierwszym zespołem mogą być dla nich cennym doświadczeniem. Dla obu, a nie jednego z nich.
Zastanawia także fakt, że do Hiszpanii leci Patryk Wolski, który nie pojawił się na boisku w żadnym ze sparingów rozegranych w przeciągu ostatnich dwóch tygodni (może jest takim pewniakiem do gry?). A jeśli jest kontuzjowany, to po co zajmuje miejsce zdrowemu zawodnikowi?
I sprawa kolejna – bramkarze. Tak wielkim problemem jest wybór trzeciego bramkarza, że na Półwysep Oberyjski leci dwóch, którzy mają walczyć o to miano? Trudno było podjąć decyzję po ponad dwóch tygodniach treningów? Aż strach bać się sytuacji, w której Dominik Kubiak będzie musiał postawić, na któregoś z nich w meczu o stawkę.
Pytań jest wiele, ale wierzymy, że trenerzy wiedzą lepiej. To oni w końcu obserwują piłkarzy na treningach. I to właśnie oni biorą odpowiedzialność za wyniki. A my jesteśmy tylko po to, żeby je oceniać.