Hubert Wołąkiewicz nie mógł być wczoraj zadowolony po zakończeniu meczu ze Śląskiem. Zespół pierwszy raz w tym sezonie stracił trzy bramki. – Na pewno jesteśmy narażeni na takie sytuacje. My prowadzimy grę, a drużyny, które się bronią, tylko czekają na kontrataki. Mogliśmy wygrać, ale nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji – zaznaczył po meczu obrońca Lecha.
Podopieczni Jose Mari Bakero w tym sezonie nie tracili wielu bramek. Jednak kolejny raz rywale wykorzystali dużo wolnego miejsca przed polem karnym, gdy Łukasz Madej zdobył gola. Taka strata Lechowi w tym sezonie się już zdarzała. – Na pewno musimy to analizować, oczywiście nie na gorąco. Mamy dwa dni, żeby wyciągnąć wnioski. Za tydzień jedziemy na bardzo trudny mecz o Krakowa i tam będziemy musieli się tych błędów ustrzegać – zauważył Wołąkiewicz.
Kibiców „Kolejorza” martwić może fakt, że ten, gdy straci bramkę, jako pierwszy, nie potrafi odmienić losów spotkania na swoją korzyść. – Nie nazwę tego problemem, bo mieliśmy sytuacje. Artjom miał dogodną sytuację i powinien to strzelić, zrobiłby się zupełnie inny mecz. Po głupim błędzie i spotkanie inaczej się ułożyło – podkreślał „Żaba”. – Po przerwie wyszliśmy zdeterminowani, chcieliśmy odrobić straty, a Śląsk nas dobija trzecią bramką. Nas stać było tylko na honorowe trafienie, a to zdecydowanie za mało – kontynuował.
W barwach Lecha kolejne spotkanie rozegrał Marcin Kamiński. Hubert Wołąkiewicz pochwalił swojego kolegę z formacji defensywnych. – Liczne zmiany w obronie wynikają z wielu kontuzji. Dzisiaj zagrał Marcin i rozegrał bardzo przyzwoite zawody – twierdzi obrońca.
Przegrane ze Śląskiem była już trzecią w tym sezonie. – To były inne mecze, niż przegrane z Górnikiem i Wisłą. My zagraliśmy dobrze, a Śląsk wykorzystał swoje sytuacje, a w zasadzie do bólu nasze błędy – zakończył Wołąkiewicz