Zapraszamy do zapoznana się z wypowiedziami piłkarzy po meczu. Poniżej możecie przeczytać komentarze Jasmina Buricia, Artioma Rudneva, Bartosza Ślusarskiego z Lecha Poznań i Mateusza Bąka z Podbeskidzia.
Jasmin Burić (Lech Poznań): – To był ciężki mecz. W pierwszej połowie graliśmy słabo, w drugiej lepiej. Czujemy presję wyniku i ciężko jest grać. Zobaczymy, co będzie się działo do końca sezonu. Jeśli chodzi o mistrzostwo, to nie wszystko zależy od nas, to jest najgorsze. My musimy patrzeć na swój mecz, wygrać z Widzewem i czekać na inne wyniki. To ważne, że wracamy do pucharów. Miesiąc temu byliśmy daleko w tabeli, a teraz walczymy o tytuł. To pokazuje, jakiej dokonaliśmy zmiany. W drugiej połowie miałem trudną interwencję po strzale Sokołowskiego. Byłem dobrze ustawiony, a refleks to moja mocna strona. Moim zdaniem, to był ważny moment dla drużyny. Ja uratowałem zespół, później zdobyliśmy bramkę i wygraliśmy.
Artiom Rudnev (Lech Poznań): – Ciężko było trafić na takim boisku i z tym przeciwnikiem. Nie wiem, z czego wynikała ta nieskuteczność, może to brak koncentracji. Trzeba nad tym pracować, żebyśmy mieli więcej sytuacji i bramek. Walczymy teraz do końca o tytuł, a w niedziele gramy następny mecz i będziemy chcieli dać z siebie wszystko. Sami tworzymy sobie presję i na pewno w Łodzi też będzie. Trzeba tam wygrać i zdobyć trzy punkty. Wszyscy dzisiaj wygraliśmy ten mecz. Wiedziałem, że w końcu dzisiaj strzelę, ale nie wiedziałem kiedy. Bartek zrobił karnego, a ja go wykorzystałem. Prawda jest taka, że faulowany zawodnik nie powinien strzelać. Dzisiaj zdobyliśmy awans do pucharów, ale to zasługa całej drużyny, a nie tylko moja. Cały zespół to zrobił. Ja strzelałem dużo, ale dzięki kolegom z drużyny, którzy mi podawali. To nie tylko moja zasługa.
Bartosz Ślusarki (Lech Poznań): – Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. W szatni padło kilka ostrych słów. W drugiej chcieliśmy zdobyć gola, Podbeskidzie groźnie kontrowało. Mieliśmy swoje sytuacje, nie wykorzystaliśmy ich. Udało się strzelić z karnego. W pierwszej połowie miałem podobną sytuację, jak przy karnym, wtedy się nie udało. Drugi raz zrobiłem to samo i wykorzystałem błąd rywali. Bramkarz we mnie wpadł. Ktoś mówił, że szukałem karnego, ale faul to faul. Ostatnio regularnie punktujemy, a to jest ważne.
Mateusz Bąk (Podbeskidzie Bielsko-Biała): – Nie wiem czemu Damian puścił tę piłkę do mnie. Nie zablokował Ślusarskiego. Nie można z niego robić kozła ofiarnego, błędy się zdarzają, a z nich można wyciągnąć wnioski. Jestem mocno zdenerwowany, powinno to się skończyć na zero z tyłu. Udaje nam się przetrzymać i wszystko w mordę strzelić. W 88 minucie cały wysiłek na marne. Tu nie chodzi o to, że byłbym bohaterem, nawet jakbym obronił pięć setek, ale bohaterowie byli na wojnie. Może miałbym jakiś wkład, ale do czasu bramki wszyscy go mieliśmy. Mieliśmy swoje okazje, świetnie interweniował Burić. W końcówce też było zamieszanie, ale nie strzelamy tych ważnych sytuacji. Lech nie miał może mnóstwa sytuacji, ale Rudnev kilka razy próbował. Trafił we mnie, obok, nad bramką. Mieli mnóstwo dośrodkowań. Jestem wkur****, powiem szczerze, bo miało być 0:0. Ja byłbym szczęśliwy i zadowolony, a tak z niczego kur** ten karny, idź pan w ch**. Lech pozwalał nam grać, a my nie gramy w V lidze tylko Ekstraklasie, więc grajmy, a nie kopmy piłkę do przodu. Uczmy się gry. To doda nam pewności, lepiej będzie wyglądał zespół. Tak się gra w lidze. Dostałem głupią kartkę za przedłużanie. Nie chciałem grać na czas, było za wcześniej. Przeciągnęło się na samym początku, to była sporna sytuacja. Później chciałem wybić piłkę, a to boisko jest specyficzne, twarde, a warstwa z wierzchu jest śliska i żadne buty nie pasują do gry. Lech i my się ślizgaliśmy dzisiaj. Chciałem ustawić się na środku, żeby mocniej oprzeć się na nodze postawnej i dalej uderzyć. Chciałem zagrać do „Sokera” na połowę, ale zobaczyłem ruch zawodnika Lecha i zagrałbym na tzw. „konia”. Wycofałem się, pojawiły się gwizdy, to już była przesada. Jeśli miałem grać na czas to w 85 minucie.