Zapowiedź meczu: O honor a może o coś więcej?
Za niespełna 24 godziny rozpocznie się rewanżowe spotkanie III rundy kwalifikacji Ligi Europy, pomiędzy poznańskim Lechem a AIK Solna. Bardzo blisko awansu są Szwedzi, którzy w pierwszym meczu, na własnym boisku, wygrali 3:0.
Tydzień temu podopieczni Andreasa Alma rozegrali — jeśli wierzyć tamtejszym mediom — jedno z najlepszych spotkań w ostatnich latach. Po przeciwnym biegunie znaleźli się Lechici, którzy zagrali najsłabiej za kadencji Mariusza Rumaka.
Solna, po czterech kolejnych wygranych meczach, w których nie stracili nawet bramki, w ostatni weekend przegrali na własnym boisku w meczu ligowym 1:2 z Kalmar FF. Przez to spadli na czwartą pozycję w tabeli.
“Kolejorz” ostatnio przegrał sparing z niemieckim FC Augsburg. I choć to tylko mecz towarzyski, to wynik 1:3 nie napawa optymizmem.
W barwach Lecha szansę zadebiutować ma Kebba Ceesay. Gambijczyk został zgłoszony do rozgrywek Ligi Europy i prawdopodobnie jutro rozpocznie mecz od początku na murawie.
Na stadion przy Bułgarskiej powraca bramkarz drużyny ze Sztokholmu — Ivan Turina. Chorwat — pierwszy bramkarz Solnej — w barwach Lecha występował w sezonie 2008/09 i dobrze wie, jaki kocioł potrafią zrobić kibole z Wielkopolski.
Andreas Alm, wie w jakiej sytuacji znajdują sie jego podopieczni. Mimo to wie, że o lechici nie oddadzą awansu za darmo. - To jeszcze nie jest koniec. Będziemy się cieszyć dopiero jak wywalczymy awans. Lech jest bardzo dobrym zespołem, zwłaszcza na własnym boisku, gdy pomagają mu kibice. 3:0 to świetny rezultat, ale my w rewanżu chcemy strzelić gola, a nie tylko bronić dostępu do swojej bramki.
Z kolei Mariusz Rumak wierzy w odrobienie strat. - Najważniejsze jest to, że wierzymy, że można odrobić starty. W czwartek chcemy stwarzać sobie jak najwięcej sytuacji bramkowych, a wtedy jest szansa, że przerodzą się one w gole.
Ze Szwecji do Poznania wybiera się tysiąc kibiców. Nie zrobi to jednak wrażenia na kibolach Lecha, którzy są podwójnie zmobilizowani i chcą pomóc zawodnikom w odrobieniu strat. A jest to na pewno możliwe, bo — jak mówił Kazimierz Górski — dopóki piłka w grze…
Mecz rozpocznie się o godzinie 20. Żadna telewizja nie przeprowadzi bezpośredniej relacji.