Jose Mari Bakero przed ponad dwoma tygodniami przestał być trenerem Lecha Poznań. W tym tygodniu ostatecznie rozstał się z „Kolejorzem” oraz wyjaśnił sprawę swojego kontraktu. Jeszcze w czwartek po raz ostatni spotkał się z dziennikarzami, aby zamknąć etap pracy w Lechu.
Początek pracy w Lechu:
– Przejście do Lecha było dla mnie szansą, bo znałem już dość dobrze ligę polską i zawodników Lecha. Zaakceptowałem do wyzwanie. Chciałbym podziękować rodzinie Państwa Rutowskich za tę szansę i zaufanie, nasze relacje opierały się na szacunku i w szczególnie w pierwszej fazie na dużej harmonii. W ostatnim okresie na szacunku. Miałem wymarzony debiut z Manchesterem City, a po trzech dniach w meczu z Ruchem wróciłem na ziemię. Przed wejściem do szatni wiedziałem, z czym się zetknąłem. Od tego momentu wybrałem strategię opierającą się na maksymalnej wydolności z drużyny. Chciałem ją uzyskać. Wierzyłem w to, że jestem wstanie zmienić tę drużynę.
O meczu w Bradze:
– Wolę być krytykowany za coś, co zrobiłem, niż coś, czego się bałem. Tłumaczyłem tę sytuacje. Widziałem Artioma Rudneva grającego w kadrze w meczu w Turcji, gdzie cztery bramki padły z czterech karnych. W tamtym meczu grali systemem 4-4-2, praktycznie rzecz biorąc Rudnev wracał jak lewy obrońca do defensywy, zapamiętałem to, zakodowałem sobie. Braga to drużyna, która mocno naciskała w pierwszych minutach i w każdym meczu strzelali po dwie bramki. Linie obrony mieli ustawioną wysoko, prawie na połowie boiska. Pomyślałem, że Semir musi grać, był w wysokiej formie, rozmawiałem z nim i Rudnevem. Starałem się poszukać więcej szybkości przy pomocy Rudiego w bocznych sektorach boiska, a to żeby Semir mógł grać plecami do bramki rywala. Szukać kontrataków bocznymi sektorami. Co więcej, mieliśmy dobrą okazję na bramkę, przy pomocy tego ataku, bo wystawiłem Kriwca na pozycji Stilicia, żeby z jego wybieganiem dać mu więcej swobody. Mieliśmy okazję, ale nie wykorzystaliśmy jej. Problemem tego meczu były dwie stracone głupie bramki. Nie chodzi o szukanie winy. Przegraliśmy, bo nie byliśmy defensywnie dobrze przygotowani. To było coś wcześniej przygotowane. Odpadliśmy, co zrobić. Nie przeszliśmy przez nasze błędy w defensywie, a nie ofensywie.
O pożegnaniu Bosackiego:
– Nie będę dokonywał oceny tej sytuacji. To nie w mojej gestii leży to czy klub się żegna z zawodnikiem. Nie wiem czy robiło się wcześniej takie pożegnania, ja nie będę tego oceniał. Kiedy był do mojej dyspozycji miał profesjonalne podejście i tak długo jak uważałem, że jego wydajność na boisku jest wysoka, tak długo starałem się z niego korzystać. Kiedy uważałem, że powinien grać, to grał. Na koniec sezonu poproszono mnie o opinię, ja ro zrobiłem, pozostałe decyzje należały do klubu. Dotyczy mnie to osobiście, ale nie ja podejmuje decyzje.
„Lech w etapie przejścia”:
– Lech do drużyna, która jest na etapie przejścia. Było jedenastu zawodników od momentu mojego przyjścia do teraz, którzy odeszli z klubu, z różnych względów. Wprowadziliśmy wielu młodych graczy. Zmiana prezesa, dyrektora sportowego, kierownika drużyny, który był bardzo ważną postacią, ponieważ długo w Lechu pracował. To nie jest wymówka, nie potrzebuję jej szukać, ale każdy powinien dokonać przemyśleń na ten temat. Poznałem tę drużynę bardzo dobrze. Niezależnie od tego, co mówi się o mojej komunikacji z drużyną. Znam zawodników bardzo dobrze.
O kłopotach w listopadzie 2011:
– Wtedy dwóch-trzech zawodników, ważnych, obniżyło wydajność, a nie mieliśmy dla nich wartościowego zastępstwa. Pamiętam każde spotkanie, ale nie o to chodzi. Generalnie można powiedzieć, że byliśmy ekipą w momencie przejścia, która może mieć swoje zwyżki i zniżki. Spokój i cierpliwość nie zależą ode mnie. Ja od samego początku zawsze rozmawiałem z właścicielami w klubie, dawałem opinię o kolektyw i indywidualnie.
Ostatni mecz:
– Tydzień przed meczem z Ruchem był dla nas ciężki, wiele można było wysłuchać i wyczytać. Ten mecz przegraliśmy zasłużenie, nie ma co do tego dyskusji, mogę za to przeprosić. To podsumowanie tego, co rozpoczęło się kilka miesięcy wcześniej, w listopadzie. Czuję się smutny, bo pracowałem mocno, byłem zaangażowany i dałem z siebie wszystko. W pierwszym etapie tego sezonu, od sierpnia do listopada, praktycznie każdy oglądając Lecha mógł na niego z przyjemnością patrzeć.
O nowym trenerze Mariuszu Rumaku:
– Muszę przyznać, że pracował ze mną osiem miesięcy i zdałem sobie właśnie sprawę, że go nie znam. Życzę mu wszystkiego najlepszego. Ja życzę Lechowi wszystkiego najlepszego, chce żeby ten zespół wygrywał. Mam nadzieję, że będzie grał w europejskich pucharach. Jeżeli to miałby być powód, dla którego problemu Lecha skończą się to dobrze. Nie żyję w żalu. O tym, że został moim asystentem dowiedziałem się z prasy.
O tym, co Jose Mari Bakero dał Lechowi:
– Nie zrobiłem nic przeciwko temu klubowi. Codziennie pracowałem, w moim pierwszym etapie 8-10 godzin dziennie, można powiedzieć, że uporządkowaliśmy klub od strony sportowej. Pomogłem zrestrukturyzować program szkolenia młodzieży, miałem zajęcia z trenerami grup młodzieżowych, uporządkowaliśmy wszystkie działy włącznie z działem przygotowania medycznego, dietetykiem.
Wspomnienia z Poznania:
– Moja rodzina była tutaj bardzo szczęśliwa, żyło nam się dobrze. Poznań to trochę mniejsze, rodzinne miasto, niż Warszawie. Żyliśmy tutaj spokojnie. Życie składa się z różnych momentów, to wielki przywilej, że mogłem tutaj trenować. Część mojego życia jest związana z tym krajem. Kiedy tutaj przyjeżdżałem, z cały szacunkiem, to był szok. Byłem tutaj dwa lata, a dla trenera to kawał czasu.
O piłkarzach w Polsce:
– Myślę, że zawodowi piłkarze w Polsce mają dwa problemy, nie z ich winy. Pierwszy nazywam kulturą sportową, to jak ważne jest odżywianie i odpoczynek. Profesjonalny piłkarz powinien odpowiednio podchodzić do tej profesji. To coś, czego trzeba się uczyć od dziecka. Jeśli nikt tego nie wytłumaczył na początku, to trudno to zmienić. Drugą sprawą jest zmiana taktyki. Nad tym trzeba popracować, wszechstronność i umiejętność gry w różnych systemach. Widziałem, że zawodnicy chcieli. Postęp u jednych jest mniej widoczni, niż u innych.
O propozycji pracy w Barcelonie B:
– Na temat przyszłości nie będę rozmawiał. To prawda, że spotkałem się z w Warszawie z prezydentem Barcelonie. Umówiliśmy się na rozmowę po moim powrocie do Barcelony. Wszystkie inne informacje nie są pewne i sprawdzone.
O możliwości powrotu do Polski:
– Mam takie wrażenie, że czegoś jeszcze nie zakończyłem. Widziałem, że mogłem i byłem wstanie coś osiągnąć. To prawda, że na chwilę obecną wracam do Hiszpanii, ale jeśli będą określone dla mnie okoliczności, na pewno przemyślę tę możliwość.