Radosław Majewski: Jestem na siebie zły
Kolejorz wygrał wczoraj z Jagiellonią Białystok 5:1. Radosław Majewski miał szansę na gola, ale ostatecznie nie udało mu się pokonać Mariana Kelemena.
- Kluczem w tym meczu było słowo — drużyna. Od dawna powtarzam, że mamy dobrą, zgraną ekipę. Ostatnio brakowało nam wyników, ale tym razem wszystko nam wyszło. Pzyjechał lider, a to my byliśmy znacznie lepsi, bo zdominowaliśmy przeciwnika. Forma jest chwilowa, klasa jest stała — mówił po spotkaniu pomocnik Kolejorza.
Co prawda spotkanie lepiej zaczęli białostoczczanie, który szybko objęli prowadzenie 1–0. Lech przed przerwą wyrównał, a później dyktował już warunki na murawie. - W drugiej połowie zagraliśmy tak samo jak w Warszawie. Udowodniliśmy, że możemy grać dobrze. Mam nadzieję, że pójdziemy za ciosem i utrzymamy taką dyspozycję w kolejnych meczach.
Popularny Maja w niedzielę zagrał przyzwoicie, jednak mógł mieć na koncie bamkę albo chociaż asystę. Pod koniec meczu Majewski minął Kelemena, ale nie zdecydował się na strzał na bramkę. — Jestem na siebie zły, bo mogłem strzelić bramkę lub zanotować asystę. Muszę jeszcze poprawcować nad formą, by wpadło coś do siatki. Póki co, cieszę się, że chłopacy trafiali do bramki — kończy.
Kolejną szansę na strzelenie bramki Maja będzie miał już w piątek, gdy na Bułgarską przyjedzie Lechia Gdańsk.