Kibice Lecha nie mogą być zadowoleni z ostatnich wyników zespołu, ale również gry, jaką podopieczni Jose Mari Bakero prezentują na boisku. Jutro „Kolejorz” będzie miał okazję do częściowego zatarcia śladów swojej słabej formy, a może to uczynić tylko w jeden sposób. Wygrywając z ŁKS-em Łódź.
W Poznaniu cały czas mają w pamięci wysokie zwycięstwo na inaugurację ligi z piłkarzami z Alei Unii. Wtedy, w Bełchatowie, „Kolejorz” rozbił rywala 0:5. Dzisiaj jednak nie ma już zbyt wielu przesłanek ku temu, aby przypuszczać, że Lech może w Poznaniu przynajmniej dorównać temu rezultatowi.
Sam zespół rywala jest dzisiaj zupełnie inna drużyną, mimo tego, że nadal interesuje go wyłącznie utrzymanie w szeregach T-Mobile Ekstraklasy. Jednak od tego czasu ŁKS prowadziło już trzech szkoleniowców. Do Poznania z Łodzianami przyjedzie Ryszard Tarasiewicz, kojarzony przede wszystkim ze Śląskiem Wrocław. Popularny „Taraś” pokazał już jednak, że potrafi pozytywnie wpłynąć na zespół. Przed tygodniem ŁKS zremisował z Jagiellonią 1:1.
Na spotkanie z Lechem nie przyjedzie jednak kilku czołowych piłkarzy ŁKS-u, którzy muszą pauzować za kartki. Dlatego przeciwko „Kolejorzowi” nie zagrają Marek Saganowski oraz Michał Łabędzki, a także Paweł Golański.
Z kolei w barwach naszego zespołu jedyne wątpliwości dotyczące ewentualnego występu dotyczą Huberta Wołąkiewicza. Obrońca Lecha zmaga się z urazem łydki i nie wiadomo, czy opiekun pierwszego zespołu, zdecyduje się na podjęcie ryzyka związanego z pogorszeniem się stanu zdrowia „Żaby”.
Ostatnie spotkanie tych zespołów rozegrane w Poznaniu zakończyło się remisem 1:1, a bardzo dobry mecz rozegrał wtedy Bogusław Wyparło, który w niewiarygodny sposób zatrzymał ofensywę „Kolejorza”, a sposób na niego tuż przed końcem spotkania znalazł Bartosz Bosacki.
Obecna sytuacja Lecha nie jest najlepsza i wydaje się, że mecz z ŁKS-em będzie kolejnym poważnym testem dla tego zespołu. Nie należy się spodziewać niczego innego, jak tylko zamurowania się przeciwnika przed własną bramką i liczenia na skuteczność wysuniętego napastnika, który będzie czekał na długie podania od swoich partnerów. Czy ten sposób, podobnie jak w przypadku Widzewa, okaże się skuteczny?
Początek meczu w sobotę, 3 grudnia, o godz. 18:00.