“Ja Na Szynach” — nowy trener DWL: Pół roku na “dotarcie” i za rok walczymy o 4. ligę
W kolejnej odsłonie “Ja Na Szynach” nadchodzi kolej na świeżo ogłoszonego nowego trenera Drużyny Wiary Lecha. Jarosław Wróblewski na swoim piłkarskim koncie ma około 30 występów w trzeciej lidze. Od nowej rundy będzie szkoleniowcem zespołu z klasy okręgowej.
Michał Szymandera, Karol Jaroni: Nie boi się pan, że piłkarze pana zdominują?
Jarosław Wróblewski: Raczej nie. W Swarzędzu, co prawda nie pracowałem z seniorami, a z juniorami starszymi. Była to liga wojewódzka i tam sobie poradziłem, więc myślę, że tutaj również. Nie da się wszystkim dogodzić. Będę się starał pracować tak dobrze, jak potrafię. Myślę, że te metody, które wcześniej stosowałem zdadzą egzamin. Wiadomo, jakieś małe konflikty się zdarzają, ale wtedy rozmowa w cztery oczy i myślę, że nie będzie problemu.
No właśnie, lepsza “zjebka” oko w oko z zawodnikiem, czy na forum zespołu, żeby podopieczni wiedzieli, że jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?
Z reguły staram się rozmawiać z całym zespołem, ale jak występują jakieś większe komplikacje, to rozmawiam indywidualnie.
Czego pan nie zdzierży u zawodników?
Nie lubię lenistwa. Musi być ciężka praca. Zaraz obok tego stawiam szacunek. Musi działać w dwie strony. Ja do piłkarzy, piłkarze do mnie. Musimy się nastawić na ciężką pracę. Wydaje mi się, że nie będzie z tym problemu, bo z tego co widziałem, grupa jest w to wszystko bardzo zaangażowana.
Pana największy sukces?
Doprowadziłem zespół juniorów Unii Swarzędz do finału o Ligę Centralną Juniorów. Zabrakło jednej bramki, a gralibyśmy w CLJ. To był dla mnie wielki sukces, pełen nadziei.
Przychodząc do nowego zespołu, w krótkim okresie trzeba bardzo wiele się nauczyć- o zwyczajach, zachowaniach. Wie pan już coś o tej drużynie?
Zanim przyszedłem, znałem dwóch zawodników. Pracowałem kiedyś z Krzysztofem Szenfeldem i Marcinem Szulerowiczem. Tego drugiego w DWL już nie ma. Byłem na dwóch, trzech meczach. Myślę, że tutaj trzeba wtoczyć kilka rzeczy do głów. Ciężka praca to jedno, ale atmosfera również jest bardzo ważna. Jeśli nie będzie jednej z tych rzeczy, to niczego nie osiągniemy.
Czyli to jest pomysł na drużynę — zrównoważyć te dwa aspekty?
Oczywiście mam swój pomysł na drużynę. Każdy trener taki posiada. Swoje uwagi zmian będę konsultował już z zespołem. Powiem tylko, że przed nami dużo pracy. Zostało niewiele czasu do rozpoczęcia rundy i musimy podjąć trud. Jeśli chodzi o konkrety… Moim głównym celem jest na nowo spoić zespół. Nie obchodzi mnie, czy zawodnik jest w wyjściowym składzie, czy się do niego nie łapie. Moje zadaniem jest sprawić, by każdy czuł się potrzebny w tym zespole.
Był telefon do Szenfelda? Podpytywał pan, czego się spodziewać?
Dzwonił wczoraj powiedzieć, że nagrał nową piosenkę. (śmiech) A tak serio, nie powiem o nim złego słowa. Wydawało mi się, że zajdzie wyżej. Trenując go w Unii myślałem, że zagra co najmniej na poziomie trzeciej ligi. Niestety, jego losy potoczyły się inaczej.
Wierzy pan w efekt nowej miotły? Patrząc na to, co dzieje się chociażby w Lechu, nowy trener to często lepsze wyniki i recepta na wyjście z kryzysu.
Mam nadzieję, że tak będzie. Nie będziemy się rozwodzić nad myśleniem, czy w innych zespołach były wyniki, czy nie. Tutaj kadra jest na tyle szeroka, że nie ma możliwości, żebyśmy nie odrodzili się w jakiś sposób. Rozmawiając niedawno z prezesem , usłyszałem że jest 30 chłopaków do gry, którzy pojawią się na pierwszym treningu. Potencjał jest duży, bo sam widziałem, jak to wygląda chociażby na spotkaniu z Lubońskim (4:5).
Zna pan także Drużynę Wiary Lecha z bezpośredniego starcia. Prowadził pan zespół Poznańskiej 13 jeszcze w A klasie.
Nie ma co się chwalić. Pierwszy mecz dobry, wygraliśmy 3:1, mieliśmy ustaloną jakąś taktykę. W rewanżu na Śródce zostaliśmy już zmieceni przez Wiarę Lecha. Nie chcę się już tłumaczyć, dlaczego. Powiem tylko, że nie da się grać w piłkę, jeśli na trening przychodzi siedmiu chłopaków.
Jak pamięta pan DWL z boiska, jeszcze pod wodzą trenera Kustonia?
To nie był łatwy rywal. Jedno, co mi się rzuca w oczy, to zachowanie wobec sędziów. Rozmawiałem już o tym z prezesem. Takim zachowaniem nic dobrego nie zdziałamy. Krzyk może zadziałać raz, może dwa… Nic wielkiego nie zwojujemy czymś takim. Rozumiem, że tu wszyscy są bardzo impulsywni, ale to trzeba temperować. On może źle sędziować, ale jak mu krzykniesz, to jedna kartka, druga i wylot z boiska. Trzeba na to uważać. Jest gwizdek, nie ma dyskusji. Ustawiamy swoje, gramy. Jeśli ktoś dostanie kartkę za walkę to super, ale jak dostaje za krzyki to to jest chore.
Jest pan kibicem?
Wiadomo, jestem kibicem, ale muszę się przyznać, że ostatni raz na Lechu byłem, jak jeszcze była „podkowa”.
Może czas to zmienić?
Miałem się wybrać teraz na wiosnę, ale niestety nie dałem rady. Pamiętam jeszcze czasy Barcelony, czy Olimpique’u Marsylia…
Czyli pamięta trener mecz, gdy Jarosław Araszkiewicz nie strzelił karnego?
Tak, oczywiście, że pamiętam.
To ciekawe, bo przecież teraz będzie pan miał okazję z nim współpracować.
Już się z nim nawet spotkałem. Rozmawialiśmy chwilę w Swarzędzu. Teraz będzie więcej okazji, żeby wspólnie usiąść i podyskutować. Człowiek legenda, cóż mogę więcej powiedzieć. Myślę, że trener Araszkiewicz ma dobre intencje, a ja na pewno z tego skorzystam. Nie jestem przecież wszechwiedzący. Ludzie nie doceniają Araszkiewicza, jako trenera. Wszędzie, gdzie przyszedł, robił awans. Olimpia Elbląg, Sandecja Nowy Sącz- piął zespoły do góry. Nic, tylko się uczyć od takiego człowieka.
Czyli mamy rozumieć, że celem na ten sezon jest awans? (śmiech)
Myślę, że trzeba poświęcić pół roku na dotarcie się z zespołem. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało. Zawsze gramy o jak najwyższą lokatę. Z awansem bym nie przesadzał, ale będziemy robić wszystko, by stawać się coraz lepszym zespołem. O awansie pomyślimy w następnym sezonie.
Gdzie widzi pan swój zespół za rok?
Za rok musimy się widzieć na szczycie okręgówki. Będziemy walczyć wtedy o awans do 4. ligi.
W związku z remontem, który odbywał na stadionie przy ulicy Gdańskiej pod koniec lata, na początku jesieni, dużo meczów DWL rozegrała na wyjeździe. Teraz natomiast pana zespół czeka osiem meczów z rzędu u siebie. Dla trenera to duża różnica?
To wielki handicap. Jest osiem meczów i myślę, że to będzie nasza przewaga. Prowadząc wcześniej zespoły widzę jednak jeden poważny problem. Myślę, że wyjdzie on później, jak pojedziemy na mecz wyjazdowy na naturalną trawę. Trudno później przestawić się ze sztucznej na naturalnej. Zanim się zespół przystosuje do zachowania piłki, mija trochę czasu. Wracając do pytania, owszem, to duża przewaga nad rywalem. Trzeba wygrać te pięć, sześć meczów od razu, żeby później się nie martwić o tę rundę i zacząć myśleć o przyszłym sezonie.
Jaka jest pana piłkarska przeszłość? W zasobach internetu niewiele można znaleźć…
Zapowiadałem się może i dobrze, ale kontuzja przerwała myślenie o grze na wyższym poziomie. Miałem na koncie około 30 występów w 3. lidze, tej starej, jeszcze sprzed reformy. Całe życie grałem, piąłem się przez wszystkie szczeble szkolenia. Później kontuzja i tak niestety musiała się zakończyć moja zawodnicza kariera. Żeby zostać blisko piłki przyszedł pomysł zostania trenerem.
Jak się pan dowiedział o propozycji przejęcia DWL?
Był telefon od prezesa, czy jestem zainteresowany.
Jarosław Wróblewski nowym trenerem. Nasza jedyna porażka w meczu derbowym jest jego zasługą 🙂 Życzymy powodzenia!
— Drużyna Wiary Lecha (@kks_wl) grudzień 7, 2015
Jaka była pana reakcja?
Zaskoczenie. Nie spodziewałem się propozycji z Wiary Lecha. Przyjechałem na pierwszą rozmowę. Porozumieliśmy się na tyle, że na drugim spotkaniu doszło już do podpisania umowy. Teraz czekamy tylko na rozpoczęcie wiosny.
W drużynie brakuje topowego napastnika. Jest problem z tą pozycją. Odszedł Szulerowicz, potem także Szerszeń, który strzelał wiele istotnych bramek. Wyka po kontuzji również nie może już grać. Jaki jest pana pomysł na rozwiązanie tego problemu?
No tak, to duży problem. Pocieszam się tym, że nie my sami mamy podobne zmartwienia. Pierwsza drużyna Lecha też boryka się z takimi problemami. Nie wiem, może Thomallę zatrudnimy (śmiech). Nie no, tak poważnie to będziemy szukać. Przed nami tyle sparingów, że coś na pewno wymyślimy. Kto powiedział, że musimy grać typowym napastnikiem?