“Ja na szynach” — Prezes Wiary Lecha: “Kibice potrafią wyciągnąć kluby z dna” cz.2
Drugi wywiad z cyklu “Ja na szynach” przeprowadziliśmy z Pawłem Piestrzyńskim– prezesem Drużyny Wiary Lecha, szefem WL Ligi i jednym z nas — kibolem. — W klubie muszą znajdować się osoby, które wiedzą, czego kibice oczekują– uważa Piestrzyński.
Mieliście kiedyś problemy z Wielkopolskim Związkiem Piłki Nożnej czy innymi organami za oprawy, race itp.?
- Niby się podobają, a się nie podobają. Jak się mają nie podobać, to nie i trudno. Ile razy rozmawiałem z przedstawicielami WZPNu i na samo pytanie o race, czy oprawy słyszałem śmiech. W regulaminie jest zabronione, to oficjalnie muszą mówić, że się to nie podoba. Jesteśmy karani, ale oprawy są zazwyczaj na meczach wyjazdowych, więc nas te kary czasami omijają.
Ekipa, która zaczynała w DWL cztery lata temu się mocno zmieniła?
- Może 6–7 osób zostało ze składu z pierwszego meczu w Pucharze Polski. Cztery lata to sporo czasu i naturalne było to, że kadra się wymieni i dojdą inne osoby. W kwestiach organizacyjnych bardzo dużo pomagał nam wtedy Łukasz Mowlik, który pełnił funkcję kierownika drużyny. To od niego wszystkiego się nauczyliśmy. Obecnie miejscem, z którego czerpiemy zawodników jest WL Liga. Występują tam osoby, które znamy z trybun i grają w swoich „osiedlowych” drużynach. Jest to najprostsza droga, żeby dostać się do naszej drużyny.
Co was motywowało na początku waszych działań?
- Skład jakim rozegraliśmy nasz debiutancki mecz był dość amatorski. Jak sobie przypomnę kto wtedy grał, to trudno byłoby dziś nawet utrzymać się w A‑klasie. Dla nas to było coś nowego, każda nowość i innowacja sprawia człowiekowi radość. Najwięcej uśmiechu na twarzach sprawiało nam strzelanie bramek w meczach sparingowych. Taki właśnie był nasz pierwszy sezon. Polegał na czerpaniu radości, z treningów, meczów i każdej strzelonej bramki. Teraz wygląda to zgoła inaczej, bo wkradła się codzienność. Duże znaczenia odbywa w tym wypadku atmosfera w szatnia i poza nią. To, że jesteśmy razem zarówno na boisku jaki i poza nim. Jeździmy na wyjazdy i stanowimy mocno zintegrowaną grupę kibicowską, w której się aż chce trenować. Jesteśmy osobami z często bardzo różniącymi się charakterami i podejrzewam, że gdybyśmy byli w innej drużynie to byłoby ciężko.
Jaki był wasz najbardziej spektakularny transfer?
- Krzysztof Szerszeń. To był nasz pierwszy poważny transfer. Kupiliśmy wtedy zawodnika grającego przecież w czwartoligowym Lubońskim FC. „Szeryf” jest osobą, która chodziła na Bułgarską, lecz nie była tak aktywna wyjazdowo. W tej chwili Krzysztof się bardzo zaangażował i mamy w składzie kolejnego prawdziwego wyjazdowicza.
To jest właśnie zawodnik z największym doświadczeniem w Drużynie Wiary Lecha?
- Od pół roku w naszych barwach występuje zawodnik o jeszcze większym doświadczeniu od „Szeryfa”. Jest to Maciej Smuniewski, który przecież jest byłym zawodnikiem Lecha w Młodej Ekstraklasie. „Smunio” rozegrał też kilka spotkań w 1.lidze.
Zazwyczaj na waszych meczach pojawia się niewielka grupka kibiców, którzy przychodzą po prostu posiedzieć, popatrzeć jak grają koledzy po szalu. Jak wygląda z rekordami frekwencji na waszych meczach?
- Na naszym pierwszym meczu z Bolą Poznań wspierało nas 500 kibiców Lecha. Na następnym zjawiło się ponad dwa razy więcej, bo 1100 i było to w Kazimierzu. Na naszym trzecim meczu rozgrywanym w Opalenicy było 550. Mobilizacje były głównie na meczach wyjazdowych. Doping i oprawy pojawiały się w Kórniku, Manieczkach, Murowanej Goślinie, Gnieźnie, Owińskach i Rożnowie.
Miedzy innymi właśnie tam był prowadzony zorganizowany doping, czego brakuje na waszych meczach na domowym stadionie przy ulicy Gdańskiej…
- Zacznijmy od tego, że nie traktujemy tego stadionu jako nasz dom. Naszym miejscem jest Bułgarska i mamy nadzieję, że kiedyś będziemy mieli tam swoje własne miejsce, w którym będziemy się mogli czuć jak u siebie w domu. Dopingu na Śródce nie ma, bo na tym stadionie nie ma klimatu. Być może przy Bułgarskiej byłby taki klimat…
Co było głównym celem DWL na początku rozgrywania meczów na dużym boisku?
- Chcieliśmy, by na trybunach spotykali się kibice Lecha i oglądali mecze swoich kolegów z trybun. Jest to też znakomita okazja na zabawę w dobrym, starym stylu i bez policji. Policja oczywiście na naszych meczach jest obecna, co jest dosyć zabawne, ale już nie w takim formacie jak na stadionach Ekstraklasy. Mecze Drużyny Wiary Lecha do ogromna szansa do zabawy w starym stylu. Jest to też spora szansa by zachęcić młodzież do działania. Dlatego, że na trybunach przy Bułgarskiej jesteś jednym z kilkunastu tysięcy, tutaj jednym z tysiąca lub kilkuset. Właśnie na naszych meczach można się pokazać.
Jaką wartość do waszej ekipy wniosła piosenka Krzycha „DWL”?
- Jest to nieoficjalny hymn naszej drużyny, który pokazuje, że jesteśmy, działamy i istniejemy. Z tego powstało nasze hasło, które brzmi „Duma, Wiara, Lojalność”.
Uzyskaliście coś dzięki tej piosence?
- Myślę, że tak czy siak nie trafiła ona do jakiegoś większego grona osób. Trafiliśmy do grupy społeczeństwa, które pewnie i tak nas zna. Przełożenia na trybuny na pewno ona nie ma, ale dla nas jest to bardzo miła pamiątka, którą będziemy się mogli pochwalić wnukom.
Jaki jest minimum meczów wyjazdowych, które musi odbyć zawodnik DWL?
- Podnieśliśmy je do czterech. Rozliczamy się z tego rocznie. Do tego dochodzą mecze na Bułgarskiej i angażowanie się w życie kibicowskie. W tygodniu mamy trzy treningi, ponadto większość chłopaków gra na WL Lidzę, więc cały tydzień żyjemy Lechem Poznań. Chcemy wszystkim pokazać, że nie tylko kopiemy w piłkę, ale również angażujemy się w życie kibicowskie.
Nabory do drużyny będą cykliczne?
- Tak, co pół roku. Musimy ciągle uzupełniać liczbę młodzieżowców w drużynie. Takie są wymogi PZPNu: w A‑klasie musi grać jeden zawodnik 90 minut, w okręgówce już dwóch. Na pewno będziemy prowadzić nabór tych najmłodszych, może trafi się jakaś perełka, która w to wszystko się zaangażuje i zastąpi nas później w drużynie, na trybunach. Przede wszystkim skupiamy się na angażowaniu młodzieżowców, osób do 21 roku życia. Na razie mamy czterech.
Twoim głównym zajęcie jest WL Liga. Skąd na to pomysł? Może warto połączyć siły z Ligą Kolejorza?
- Projekt WL Liga zaczęliśmy w 2010 roku, zaraz po powstaniu nowej Drużyny Wiary Lecha. Ruszyliśmy z projektem Liga Kiboli. Chcieliśmy, żeby kibice utworzyli ligę. Udało się, wystartowało dwadzieścia drużyn i wszystko zaczęło się rozkręcać. Dla nas bardzo ważną rzeczą jest organizacja tego typu rozgrywek na wysokim poziomie. Osiągnęliśmy solidną liczbę zespołów , bo na wiosnę zgłosiło się pięćdziesiąt osiem ekip. Liga Kolejorza działa pod egidą klubu, my funkcjonujemy jako kibice. Tam ceny są trzykrotnie wyższe niż u nas i łącząc to, nie mamy punktu wspólnego oprócz tego, że w obu ligach przewija się nazwa Lech Poznań. Liga Kolejorza jest skupiona bardziej na firmach, my jesteśmy bardziej otwarci na kibiców, dlatego nie ma możliwości na połączenie.
WL Liga ruszyła również w Gnieźnie, jak to się stało?
- Tak, FC Gniezno ruszyło nam z pomocą. Poprzednia liga została zlikwidowana. FC Gniezno zapytało się, czy może przejąć rozgrywki i tak też zrobiliśmy. W lidze wystartowało 10 ekip. Za nami jest już pierwszy sezon i pierwszy Puchar Mistrzów, w którym zagrały najlepsze drużyny z Gniezna i Poznania. Turniej wypadł konkretnie. W jego organizacji bardzo pomógł Prezydent Gniezna.
Można połączyć kibicowanie z zarządzaniem klubu?
- Kibice potrafią wyciągnąć kluby z dna, ale do pewnego momentu. Nie wiem, czy kibicom udałoby się prowadzić klub aż do Ekstraklasy. Im wyżej jest klub, tym większe pieniądze się pojawiają. Myślę że ludzie zaczęliby krzywo na to patrzeć. U nas pojawiłby się problem, gdyby kibic zarządzający klubem musiałby znajdować środki na opłacenie ewentualnych kar za odpalanie pirotechniki. Środowisko kibiców mogłoby się podzielić. Dobrze jest tak, jak jest teraz. W klubie muszą znajdować się osoby, które wiedzą, czego kibice oczekują. Nie stają się na samym początku wrogami dla kibiców. Potrafią usiąść, porozmawiać, często idą na kompromis.
Czy to był powód rozwiązania Wiary Lecha?
- Powodów było kilka.
Jak to się stało, że przywrócono Wiarę Lecha?
- Przez następne pół roku, kiedy działało stowarzyszenie powołaliśmy nowy zarząd ze mną w składzie.. Chcieliśmy utrzymać DWL, a jedyną możliwością było zachowanie stowarzyszenia. Na koniec grudnia decyzja o rozwiązaniu została cofnięta. Powołano jednoosobowy zarząd. Wszystko zostało mnie przekazane. Gdybyśmy rozwiązali, stracilibyśmy prawo do herbu, tego kolejowego, kibicowskiego.
Można ją znaleźć na meczach DWL?
- To nie ten poziom. My z ławki rezerwowych się tym emocjonujemy, żyjemy, a osoby na trybunach przychodzą, owszem trzymają kciuki, ale siedzą i oglądają. Dla nich ten poziom jest za niski, żeby doping był prowadzony. Zdarzają się mecze z dopingiem, ale są to mecze wyjątkowe, najczęściej na terenach fanklubów np. Gniezno, Owińska, Murowana Goślina. Jeśli chodzi o doping, to ciężko na takim poziomie prowadzić go regularnie. Jedynie to mogłoby więcej osób chodzić na mecze. My nikogo nie zmuszamy, niech każdy kto chce przyjdzie i sam oceni. Mamy kibicowsko duży potencjał, jest szansa na zabawę w starym stylu, który naprawdę dużo osób wspomina z jak najlepszej strony.
Drużyna Wiary Lecha składa się z różnych sekcji sportowych. Jakich dokładnie?
- Mamy oficjalną sekcję kolarską. Widziałem ich roczną rozpiskę. Oni chcą obskoczyć 30, 40 imprez w całej Wielkopolsce. Pokazują, że sportowy tryb życia wśród kiboli istnieje. Jest jeszcze nieformalna sekcja biegowa. Jest Chaos Poznań, drużyna kiboli, która gra w rugby oraz KKS Sporty Walki. Duszyczki, czyli dwie drużyny podpięte pod Wiarę Lecha, rocznik 2004 i 2006. Wcześniejszy rocznik gra już drugi sezon. Największym sukcesem jest trzecie miejsce na lidze Red Box halowej.
Chcielibyście mieć wsparcie Lecha w tym co robicie?
- Na początku naszej przygody w B‑klasie, w Pucharze Polski klub wspierał nas medialnie. Pisał o naszych meczach, ale w pewnym momencie to się urwało. Była szansa do tego, gdy graliśmy przy Bułgarskiej, ale jedynym ruchem klubu była zgoda na grę. Nie mamy parcia, żeby współpracować z obecnym zarządem Lecha Poznań. Fajnie by było, gdyby udostępnili nam boisko treningowe ze sztuczną trawą. To jest nasz dom i chcielibyśmy tam trenować. Jeszcze za czasów starego zarządu mogliśmy tam grać, a teraz się wszystko pozmieniało. Tak grają Oldboy’ie, pierwsza drużyna, gdyby parę osób chciało, wrócilibyśmy tam.
Ile w Polsce jest drużyn podobnych do waszej?
- Osobiście znam dwie: Falubaz, oni są teraz chyba w czwartej lidze i Widzew Łódź, który ostatnio zaczął swoją przygodę w B‑klasie. Kontaktowali się z nami ostatnio z zapytaniem o pewne rzeczy, pomogliśmy w niektórych kwestiach. Ostatnio sprawdzałem i mieli pierwsze miejsce w tabeli. Jak długo przetrwają, tego nie wiem.
Na waszym meczach pojawia się policja i robi zdjęcia. Po co?
- Policja jest obecna na każdym naszym meczu. Bardziej, lub mnie widoczna. Nie wiem, czym się kierują. Może tym jednym meczem z Jurandem, o którym było głośno w całej Polsce. Przychodzą, robią zdjęcia trybunom. Dla mnie to jest przesada. Nie wiem, czy filmują osoby, które piją piwo, albo palą papierosy. To jest śmieszne, nie pozwalają bez kontroli bawić się kibicom na poziomie A‑klasy. W zeszłym roku mieliśmy mieć mecz z Czarnymi Czerniejewo na początku czerwca, a policja przesunęła nam go na 1 maja, tylko dlatego, że w tym terminie był zjazd młodzieży w Lednicy i nie byli w stanie zabezpieczyć dwóch imprez.
Kilka dni temu ogłosiliście, że do Drużyny Wiary Lecha dołączyła była legenda Kolejorza- Jarosław Araszkiewicz. Jaka była geneza tych relacji?
- W lutym odbyło się pierwsze spotkanie, podczas którego bardzo szybko doszliśmy do wniosku, że warto rozpocząć współpracę. Chcemy się rozwijać i dołączenie legendy do naszych szeregów jest traktowane jako kilka kroków naprzód.
Araszkiewicz na razie pomaga Wam na treningach, jest wsparciem na meczach. W lipcu planujecie otworzyć szkółkę. Jak to będzie wyglądać? Będą jakieś specjalne wymagania , żeby się dostać do takiej szkółki?
- Specjalnych wymagań oprócz rocznikowych nie będzie. Chcemy utworzyć drużyny w najmłodszych rocznikach poczynając od 2006, a kończąc na 2008–2009. Droga będzie daleka, bo żeby osiągnąć wiek chociażby 17 lat trzeba będzie poczekać kilka lat i wykazać pełną lojalnością wobec klubu.
Napisz do autorów na Twitterze: