Paulus Arajuuri, Szymon Pawłowski i Zaur Sadajew. Co łączy tę trójkę? Jest o nich ostatnio głośno. Jeden zrobił wielki postęp, drugi zaliczył niesamowity spadek formy, a trzeciego czasem ciężko zrozumieć na boisku.
Kiedy Paulus Arajuuri przychodził do Lecha, mało było optymistów. Pierwsze mecze Fina nie należały do udanych, na dodatek Paulus łapał ciągle kontuzje. Odkąd trenerem został Maciej Skorża, stoper jest czołowym piłkarzem Kolejorza – Paulus jest bardzo ważnym ogniwem naszej drużyny. Jestem bardzo zadowolony z jego postępu w grze, dyrygowaniem linii obrony, to stu procentowy profesjonalista. Strzelił nam kilka bardzo ważnych bramek, jest coraz silniejszym punktem drużyny i tylko mogę się cieszyć z tego powodu. Mogę zaryzykować, że zrobił największy postęp w przeciągu kilku miesięcy – chwiali Fina szkoleniowiec.
Zupełnie odmienne nastroje towarzyszą Szymonowi Pawłowskiemu. Pozyskany z Zagłębia Lubin piłkarz kompletnie nie przypomina tego Pawłowskiego z jesieni. Co dzieje się z pomocnikiem Kolejorza? – Szymek ostatnio ze Śląskiem zagrał najlepszy mecz, ale ja się zastanawiam czy powinien wyjść w pierwszym składzie. Chciałbym, żeby dawał drużynie trochę więcej. Wiem, że go na to stać i po części można go usprawiedliwiać kontuzją i przerwą w grze, ale to jest już ta faza sezonu, że oczekuję od niego, że będzie naszym silnym punktem. Jeżeli pojawi się na boisku, to mam nadzieję, że zagra lepiej, niż w ostatnim meczu ze Śląskiem.
Mecz z Jagiellonią bardzo dobrze rozpoczął Zaur Sadajew, ale z każdą minutą szło mu gorzej. W poprzednim meczu przy Łazienkowskiej Czeczen na boisku pojawił się w końcówce spotkanie. Zaurowi daleko do snajpera, jakim był Artjom Rudnevs czy chociażby Łukasz Teodorczyk – Zaur z Jagiellonią zaczął świetnie, ale w pewnym momencie zgasł, dlatego go zmieniłem. Może grać cały mecz, ale zależy z kim i gdzie gramy. Czasem mam dla niego rolę jokera, jak z resztą dla kilku innych piłkarzy w mojej drużynie. Lepiej wyglądają, jak pojawiają się w roli zmienników – przyznaje Maciej Skorża.