02.12.2023, g. 20:00
PKO BP Ekstraklasa
Korona Kielce vs Lech Poznań
Do meczu pozostało:
2dn.12godz.9min.
13.80 X3.50 21.95 Odbierz 630 zł i typuj na eFortuna.pl Zarejestruj konto
Transmisja na żywo

Ja na szynach” — ksiądz Jacek Markowski: “Dla Lecha wszystko.” cz.1

<span class="dquo">“</span>Ja na szynach” — ksiądz Jacek Markowski: “Dla Lecha wszystko.” cz.1

Cykl “Ja na szy­nach” rozpoczy­namy wywia­dem z księdzem Jack­iem Markowskim, kapelanem Lecha Poz­nań, dla którego “Kole­jorz” to zde­cy­dowanie coś więcej, niż pas­ja. Gdy zadz­wonil­iśmy do księdza Jac­ka z pytaniem, czy zech­ci­ał­by udzielić nam wywiadu, ten powiedzi­ał nam tylko: “Dla Lecha wszystko.”

Karol Jaroni, Michał Szy­man­dera: Jak Ksiądz został kapelanem Lecha Poznań?

Kapelanem zostałem dzię­ki zna­jo­moś­ci z trenerem Topol­skim. W roku 1989 „wszedłem” w wielką piłkę. Byłem wikar­iuszem w parafii na NSJ i św. Flo­ri­ana ul. Koś­ciel­nej i blisko miałem na Golęcin. Chodz­iłem na mecze Olimpii, bo grała po południu (o godz. 14.00 – 16.00). Lech grał wiec­zorem, a wiec­zorem były obow­iąz­ki w parafii. To w tym cza­sie poz­nałem Brzęcz­ka, Miel­carskiego, Iwana, Kostkę, Mow­li­ka. To na Olimpii wszys­tko się zaczęło. W 1992 r. poszedłem do Między­chodu, a Adam Topol­s­ki w tym cza­sie został trenerem Sokoła Pniewy, no to jeźdz­iłem na mecze do Pniew. Kar­net dostałem od Pio­tra Tyszkiewicza, z Między­chodu miałem 30 km.. Pewnego razu tren­era Topol­skiego i zawod­ników: Zen­ka Burza­wę i Rober­ta Wil­ka goś­cil­iśmy w Szkole Rol­niczej w Między­chodzie na spotka­niu z kibi­ca­mi. Adam Topol­s­ki został jak­iś czas potem trenerem Lecha i tak to się potoczyło. Pier­wsza propozy­c­ja bycia kapelanem Lecha padła od Lesz­ka Zawadzkiego na spotka­niu w ZST w Lesznie i to był 1999 rok. Leszek powiedzi­ał wtedy: „Tren­erze, a może ksiądz był­by naszym kapelanem ?” Dwa miesiące później, a było to dokład­nie 15 czer­w­ca 1999 roku zaprosiłem drużynę Lecha do Brod­ni­cy, gdzie byłem pro­boszczem, na spotkanie z kibi­ca­mi. Była Msza św. w intencji drużyny, mecz poka­zowy z Polonią Brod­ni­ca i ognisko. Przed meczem „Topo­la” stanął jed­ną nogą w szat­ni, drugą na kory­tarzu i powiedzi­ał: „Słuchaj, bo chłopa­ki się pyta­ją czy nie zostałbyś naszym kapelanem?”. Od raz się zgodz­iłem, bo to dla mnie ogrom­ny zaszczyt i chlu­ba. Kil­ka dni później pojechałem do Szamo­tuł na zgrupowanie i spotkałem się z chłopaka­mi, z radą drużyny i dogadal­iśmy szczegóły.

Kiedy zaczęło się zamiłowanie piłką nożną?

Od dziec­ka. Miałem bard­zo dobrego wue­fistę, już śp. Woj­ciecha Nowa­ka, który zaszczepił w nas, ucz­ni­ach, sportowego ducha. Zadanie ułatwiały mu sukcesy pol­skiej reprezen­tacji w lat­ach 70. Olimpia­da, w Niem­czech, wszyscy chcieli być Tomaszewskim, Lato, Gadochą czy Kasper­cza­kiem. Sam wiele grałem, choć nigdy w zor­ga­ni­zowanym klu­bie. Ama­torsko. Także w sem­i­nar­i­um mieliśmy bard­zo moc­ną ekipę i częs­to gral­iśmy mecze z inny­mi drużynami.

A jako kibic?

Pier­wszy raz na meczu Lecha byłem w maju ’78, był to mecz poka­zowy z Herthą Berlin w Poz­na­niu. Pochodz­iłem z niewielkiej wios­ki spod Kro­bii, więc w tam­tych cza­sach nie miałem możli­woś­ci bywać na każdym meczu Lecha. Były to cza­sy, gdy na meczach alko­hol pito na try­bunach. W pamię­ci mam taki obrazek, panowie zbier­a­ją­cy puste butel­ki, które turlały się po try­bunie z góry na dół, pod samą bandę. Goś­cie krę­cili niezły biznes sprzeda­jąc je w skupie. Dużo tego było. 

Jaka jest rola kapelana?

Mod­lę się z nimi i za nich. Częś­ciej za nich niż z nimi, bo za Lecha odmaw­iam codzi­en­nie jed­ną z dziesiątek różań­ca. Mod­lę się także z drużyną na kil­ka min­ut przed przed­mec­zową roz­grzewką . Wprowadz­ił to tren­er Rumak i wyda­je mi się, że jest to dobra pora na znak, że zaczy­namy pracę. W szat­ni wisi har­mono­gram, na którym obok godziny wyjś­cia na boisko bramkarzy, czy też resz­ty zawod­ników, wid­nieje także dokład­na godz­i­na wspól­nej modlitwy.

Jak prze­b­ie­ga taka mod­l­it­wa? Wszyscy zawod­ni­cy mod­lą się razem? 

Mod­lą się wszyscy, którzy są w tym momen­cie w szat­ni. Sta­je­my wtedy w kółku i wyz­nanie w tym momen­cie nie gra roli. Mówimy „zdrowaśkę”, wzy­wam świętego Antoniego, jest bło­gosław­ieńst­wo. Pra­wosławni i katol­i­cy odmówią „zdrowaśkę”, a muzuł­manie „po swo­je­mu”. Kiedyś nawet pytałem Semi­ra Stil­ića, o co się mod­li. Wyszło na to, że prak­ty­cznie treść Jego mod­l­itwy doty­czy tych samych spraw.

Częs­to są Msze, w których bierze udzi­ał cała drużyna?

Spo­tykamy się na Mszach przed każdą rundą. W okoli­cach lip­ca i lutego. Staram się też, by była Msza Świę­ta na zakończe­nie sezonu, bo zawsze mówię, że jeśli się prosi Pana Boga cały rok, to wypadało­by cho­ci­aż raz podziękować.

Jak wyglą­da­ją takie pose­zonowe spotkania?

Częs­to robimy jakiegoś gril­la, przy­jeżdża­ją zawod­ni­cy z żon­a­mi i dzieć­mi, gra­ją mecze z kibi­ca­mi. Cza­sem bywa i tak, jak to było ostat­nio w Opaleni­cy, gdy zro­bil­iśmy tylko Mszę św.. Wszys­tko zależy od ter­mi­narza przy­go­towań do sezonu. Celem takich spotkań jest inte­grac­ja zespołu z fana­mi. Zadanie jest utrud­ni­ane przez pro­fesjon­al­iza­cję fut­bolu. Już nie moż­na z dnia na dzień pry­wat­nie zwołać zawod­ników, pojechać do jakiegoś miastecz­ka i zagrać mecz z miejs­cowym klubem. Wszys­tko musi być zaplanowane odpowied­nio wcześniej. Ter­az wiz­erunek odgry­wa fun­da­men­tal­ną rolę w pro­fesjon­al­nym futbolu.

Kuria miała jak­iś wpływ na obję­cie posady przez księdza?

Już mnie dwóch biskupów pytało: „No bo ksiądz nie ma prze­cież dekre­tu.” Ja mówię: „No, ale księże biskupie, ja z Lechem jestem już tak dłu­go, że to jest nor­malne.” I ter­az po iluś lat­ach dekret? Poroz­maw­iam z klubem, bo to on musi wysłać pis­mo. Pewnie zro­bimy to tej zimy, żeby było na zasadzie usankcjonowa­nia stanu fak­ty­cznego (śmiech). Jest wydawany rocznik diecez­jal­ny, a w nim są wyp­isane funkc­je księży, gdzieś tam będzie: Kapelan Lecha Poznań.

Zosta­jąc w tem­atyce religii. Czy wiara — mod­l­it­wa, poko­ra i pił­ka noż­na — pieniądze, sława się wza­jem­nie nie eliminują?

Wierzą­cy są wszyscy — biz­nes­meni, bied­ni, piłkarze również. Oczy­wiś­cie zdarza­ją się tacy, którzy nie wierzą wcale, lecz są to poje­dyncze przy­pad­ki. Wiara jest częś­cią życia człowieka i sądzę, że to właśnie poko­ra spraw­ia, że woda sodowa nie uderza do głów zawod­ników i tak samo potrafią być wrażliwi.

Wiemy, że ma ksiądz bard­zo dobre relac­je z piłkarza­mi. Zach­wycił księdza kiedyś swą wiarą któryś z zawod­ników? Słyszeliśmy o Arboledzie…

Maniek to zde­cy­dowanie! Przed każdym meczem na jego półce wisi­ała koszul­ka przyg­nieciona otwartym Pis­mem Świę­tym. Na nim stała zawsze ikona Maryi i zdję­cie jego zmarłej siostry. Kiedyś wziąłem to Pis­mo, było otwarte na psalmie 90. Spy­tałem więc Manuela, czy sam wybiera te psalmy, czy zawsze odmaw­ia ten sam. Odrzekł, że codzi­en­nie inne. Było to zresztą widać, że czy­ta Pis­mo, gdyż strony były trochę zużyte. Także Olek Tonev i Artjom Rud­niew przed meczem modlili się, mieli takie małe ikony, a całowali je na koniec. Naprawdę ci piłkarze są bard­zo wierzą­cy. Wiado­mo, że potem z prak­tyka­mi i życiem może być różnie. Spowodowane jest to pokusa­mi świa­ta, sławy. Tego, że częs­to są samot­ni. Piłkarze są dzieć­mi swoich cza­sów, ale są ludź­mi religi­jny­mi, dla których Pan Bóg, wiara ma znacze­nie. Kiedyś na szkol­nych rekolekc­jach Marcin Dra­jer, który dał świadect­wo, powiedzi­ał że pod­czas jed­nego ze zgrupowań reprezen­tacji U18 w poko­ju mieszkał razem z Arkiem Onyszko, który rzu­cił hasło: „Może zmówimy różaniec?” , uklęk­li wszyscy w poko­ju i się pomodlili.

Czy sprze­ci­wia się ksiądz rytu­ałom piłkarzy?

Nie, w żad­nym wypad­ku. Oni nie mają jak­iś zabobon­nych rytu­ałów. Jak sam grałem w piłkę to też zakładałem pod­koszulek na lewą stronę. To takie niegroźne. Pytanie, czy dotknię­cie trawy i przeżeg­nanie się coś dla nich znaczy (śmiech), ale ważne, że to robią. Zobacz­cie, gdy telewiz­ja pokazu­je, jak piłkarze wychodzą to wielu to robi, a np. Semir Stil­ić, gdy wychodzi to zawsze wycią­ga ręce i się mod­li, Maniek podob­nie, zawsze klękał przed meczem i miał czas na modlitwę.

Jak­by Ksiądz miał wybier­ać: Msza czy mecz?

Jestem przede wszys­tkim księdzem i mam swo­je obow­iąz­ki w parafii. Nie moż­na o tym zapom­i­nać. Oczy­wiś­cie, gdy­by był jak­iś wyjątkowy mecz, to na pewno zro­biłbym wszys­tko, by się na nim pojaw­ić. Ostat­nio taki kon­flikt wys­tąpił pier­wszego czer­w­ca tego roku (ostat­nia kole­j­ka ekstrak­lasy, Legia-Lech przyp.red.). U mnie w parafii miałem bard­zo ważne wydarze­nie, zakończe­nie tygod­niowych Mis­ji. Mecz był o 17, więc jak­bym się moc­no sprężył to bym na tym meczu był. Myślę, że tak by się stało, gdy­by Lech miał szanse na Mis­trza. Nie zostaw­iłbym drużyny samej. Ale nie chci­ałem uczest­niczyć w świę­cie Legii, bo było już „poza­mi­atane”. Nato­mi­ast tej jesieni nie byłem na żad­nym meczu wyjaz­dowym, ze wzglę­du na nieprzy­jazny dla mnie ter­mi­narz, bo częs­to mecze odby­wały się w niedziele o godz. 15.30.

Napisz do autorów na Twitterze:

@Karol_JaJaRoni

@SzyMic

Kursy na mecze Lecha

Brak spotkań

Kursy bukmacherskie Ekstraklasa

Brak spotkań

Następny mecz

Ostatni mecz

Mecze Ekstraklasy

Tabela Ekstraklasy (gr. mistrzowska)

Tabela Ekstraklasy

Strzelcy Ekstraklasy

Archiwum newsów

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.